piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział XII. 'Mogę Ciebie przytulić?'

Październik właśnie rozpoczął drugą połowę swojego trwania. Robiło się coraz zimniej i coraz bardziej deszczowo. Sukienki, których byłam zwolenniczką pochowałam już do szafy. Na wieszaku w przedpokoju pojawił się mój ukochany szary, jesienny płaszczyk. A w związku było nieznacznie lepiej. Ale lepiej. Rozmawialiśmy nieco więcej niż tylko o pogodzie czy jedzeniu. Jednak rozmowę o uczuciach, o dalszych planach wciąż odkładaliśmy. Andreas wytrwale znosił ciężkie treningi, a pan Stefan czuwał, by ten nie oszukiwał i nie odpuszczał sobie. Bałam się, że skoczek się przeciąży czy, nie daj Boże, nabawi się jakiejś kontuzji. Ale żyłam na uboczu, z ustami zaciśniętymi w grymasie niemożności. Nie byłam zdolna do przerwania pasma tej udręki. Andi walczył, widziałam to w jego oczach każdego wieczora. Nie chciał przyznać się do słabości. Był chłopakiem, myślącym, że da sobie radę w pojedynkę. A ja wiedziałam, że racja jest zgoła inna.

- O której wracasz dzisiaj z siłowni? - zapytałam, wychodząc z łazienki, gdzie szykowałam się do wyjścia na wizytę u ginekologa. Wellinger dopakowywał właśnie swoją torbę na trening.
- Myślę, że w domu będę w okolicach trzeciej po południu. Dlaczego pytasz? - podniósł głowę, by spojrzeć na mnie.
- Idę do lekarza i zastanawiałam się, czy zdążę ci coś ugotować na obiad. Ale wychodzi na to, że będziesz miał co zjeść dzisiaj.
- To dobrze - i koniec tej jakże długiej konwersacji. Nic więcej. Wiatrówka na plecy, torba na ramię, dłoń na klamce - Do zobaczenia, Carina!


Już nie 'kochanie'. Mój policzek zdążył odzwyczaić się od porannych pocałunków. Tak miało teraz być? Od trzech tygodni staliśmy się dla siebie mniej bliscy. Ale nie obcy. Wiele rytuałów zatarło się, minęło z czasem. Uczucie pozostało. Zmodernizowane? Do odbudowania. Potrzebowaliśmy cierpliwości i motywacji.



Wizytę umówioną miałam na dziesiątą. Pani Schmidt nie miała dużo pacjentek, więc nie musiałam zbyt długo oglądać obrazów wywieszonych na ścianach poczekalni. Wkroczyłam do gabinetu i usiadłam na krześle naprzeciw mojego lekarza.
- Standardowe pytanie, jak się pani czuje? - usłyszałam.
- Oprócz opuchniętych nóg i lekkich bólów kręgosłupa, ciążę znoszę naprawdę dobrze - stwierdziłam zgodnie z prawdą. Kobieta pokiwała potakująco głową i poprosiła mnie, bym położyła się na kozetce. Ostatnie USG miałam robione już jakiś czas temu.
- Chce pani znać płeć dziecka?
- Muszę się chwilę zastanowić - odparłam. Nie wiedziałam czy chcę niespodziankę, czy wolę wiedzieć. Ale przypomniałam sobie pytanie Andreasa, kilka tygodni wcześniej - Chcę wiedzieć, czy będę miała syna czy córkę.
- To chłopiec. Gratuluję pani syna.


Będę miała syna. Będziemy mieli syna. Andreas tak bardzo tego pragnął. Powtarzał, że za kilka lat założyłby mu narty i uczył na nich jeździć. Że po kilku kolejnych zaprowadziłby go na skocznię i posadził na belce startowej. Czułam szczęście. Chociaż między nami ostatnimi czasy było nieciekawie, w końcu poczułam radość.

Po wysłuchaniu wszelkich wskazówek i umówieniu się na następną wizytę, opuściłam klinikę. Kolejny przystanek? Dom rodzinny Andiego. Heidi dowiedziała się od Marinusa, że pan Stefan kilka dni wcześniej zachorował i nie pokazywał się na treningach. Chciałam wykorzystać okazję. W sklepie niedaleko jego domu kupiłam pomarańcze i kiwi, które uwielbiał konsumować. Stanęłam na wycieraczce i zaczęłam się wahać. Czy dobrze robię? Czy będę w stanie normalnie z nim porozmawiać po tym wszystkim. Świadomość, że za mną nie przepadał i że byłam w ciąży nie napawały mnie optymizmem. Jednak mimo wszystko uniosłam dłoń i nacisnęłam dzwonek do drzwi. 

Po chwili stanął w nich ojciec mojego chłopaka odziany w szlafrok.

- Jestem katolikiem i nie mam zamiaru wstępować do waszej sekty - powiedział podniesionym głosem. I wtedy mnie ujrzał - Wybacz, Carino! Wydaje mi się, że nie mamy o czym rozmawiać.
- A mnie się zdaje, że mamy dużo wspólnych tematów, proszę pana. Kupiłam owoce, może wejdziemy do środka? Wieje, a nie chciałabym, by zaziębił się pan jeszcze bardziej - i szeroki uśmiech. Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem, dłużej zatrzymując się na moim brzuchu i otworzył mi drzwi. Zaniosłam zakupy do kuchni, położyłam na paterze i udałam się do salonu, by zająć miejsce przy stole.


- Jak się pan czuje? Andreas kupił panu jakieś lekarstwa, prawda?
- Jest lepiej. Mój syn wie, że tutaj jesteś?
- Dlaczego miałby wiedzieć? Nie mogłam z własnej woli przyjść pana odwiedzić? - zapytałam i dopiero wtedy zrozumiałam, jak głupio to zabrzmiało. Niby wcześniej nie byłam u niego z własnej woli, ewentualnie ze skoczkiem.
- O czym chcesz porozmawiać? O tym... twoim dziecku?
- Wybaczy pan, ale sama sobie potomstwa nie zrobiłam, więc byłoby milej usłyszeć 'waszym dziecku'. Ale nie, to nie o to chodzi. Chcę porozmawiać o Andim.
- Zamieniam się w słuch, panno Becker.
- Doskonale wiem, że chce pan dla swojego syna jak najlepiej. I ja to rozumiem. Ale czy to czasem nie jest ponad nim?
- O czym ty do mnie mówisz?
- Nie chcę, by Andreas ciągle tylko trenował. Chcę dla niego normalnego życia, ze szczyptą oddechu. Nie mówię, żeby wcale nie uprawiał skoków, ależ skąd! Ale wszystkiego z umiarem. Będziemy rodzicami. Pragnę, by pański syn był dla naszego maleństwa po prostu ojcem. Nie mężczyzną, który wpada na kolację. Ojcem. Tak cudownym, jakim niewątpliwie pan jest dla niego.


Mężczyzna spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Trwał tak przez kilkanaście sekund aż w końcu wstał od stołu. Podszedł do wysokiej szafy stojącej w kącie pomieszczenia. Wysunął jedną z szuflad i wyjął z niej album.


- To mama Andreasa. Była piękną kobietą, prawda? - zapytał, chyba retorycznie, gdyż cały pochłonięty był patrzeniem na zdjęcie żony, nie zwracał na mnie uwagi - Była cudowna. Kiedy Andreas się urodził, porzuciła swoje marzenia, by się nim zająć. Ciągle przy nim była. Ale to ja nauczyłem go sznurować tenisówki. Nauczyłem go miłości do skoków. A potem? Ann zmarła, zanim Andi poszedł do szkoły. Zostałem z tym sam, Carino - uronił kilka łez. Widziałam, że przeżywa to całym sobą, pomimo tylu lat od tego wydarzenia - I nie byłem dobrym ojcem. Właśnie to zrozumiałem. Byłem potworem... no tak! Chciałem, by był najlepszy. Miałem chore ambicje, przelałem to wszystko na niewinne dziecko.


Objęłam ramieniem mecenasa Wellingera. Totalnie się rozkleił. Ale chyba coś przełamałam. Przyznał się, że jest słaby, że niszczył siebie i syna. Jedno zdanie tak bardzo na niego wpłynęło.
- Myślisz, że jest już za późno, by się poprawić?
- Na nic nigdy nie jest za późno, panie Stefanie. Jest pan największym wzorcem dla Andreasa. I to nigdy się nie zmieni. Chciałabym, by i dla swojego wnuka był pan taką skarbnicą mądrości i wsparcia.
- Przepraszam za tamtą scenę w waszym mieszkaniu.
- Nie było tematu. Sądzę, że zareagowałabym podobnie - uśmiechnęłam się. Mężczyzna siedział w bliskiej odległości, patrzył na mnie niebieskimi oczyma. Chyba zobaczył, że nie jestem dziwakiem z Domu Dziecka. Że jestem normalną dziewczyną, chcącą mu pomóc, chcącą być blisko.
- Zapraszam was na niedzielę, na obiad. I mam pytanie. Mogę ciebie przytulić, dziecko? Taka forma błagania o przebaczenie - puścił do mnie oko, a ja zaśmiałam się pod nosem i, rzecz jasna, się zgodziłam.


Zgodnie z obietnicą, od razu po powrocie od pana Wellingera zabrałam się za przyrządzenie obiadu, co zajęło mi bez mała dwie godziny. Ciągle myślałam, jakby zacząć rozmowę z Andreasem, kiedy ten wróci do mieszkania. Najgorsze było to, że nic porządnego nie przychodziło mi do głowy. Normalność. Otwierane drzwi. Rzut torbą. I butami. Skoczek w kuchni.


- Wróciłem. Jestem głodny jak wilk i zmęczony jak... - prawą dłonią zaczął pocierać brodę, myśląc, że pomoże mu to wymyślić dokończenie zdania.
- Nie wysilaj się, przyjęłam do wiadomości. Siadaj, zjesz, a przy okazji porozmawiamy - stwierdziłam, stawiając mu talerz przed nosem.
- Właśnie, porozmawiajmy. Co takiego dzisiaj robiłaś? - zapytał, jakby zapomniał, że byłam u lekarza. Zwykle pytał, jak było, a dzisiaj zaczął bardziej ogólnie.
- Twój tata zaprasza nas na niedzielny obiad - powiedziałam, biorąc do ust jedzenie. Mój chłopak omal nie zakrztusił się kompotem, który popijał.
- Mój tata? Skąd takie informacje?
- Byłam u niego. Szczerze porozmawialiśmy. Mówiłam, że szczera rozmowa to podstawa, kochanie - użyłam tego słowa specjalnie - Opowiedział mi o twojej mamie, o tym, że jego głowę zaprzątały chore ambicje, ale postara się, by było lepiej. Andi, on ciebie bardzo kocha. I chyba właśnie dzisiaj, dzięki mnie nieskromnie mówiąc, to pojął. To mądry i ciepły człowiek, który przez chorobę momentami nie był sobą. Ale zrobię wszystko, by nasze relacje były jak najlepsze, zrozumiałeś? Zero zatajania. Bądźmy rodziną z prawdziwego zdarzenia.


Jego dłoń oparła widelec na talerzu i powędrowała w stronę mojej. Delikatnie ją pogłaskała. Andreas ujął i pocałował. Uśmiech na mojej twarzy. Na jego też. Ciche 'przepraszam' z jego ust. I 'kocham cię' z moich. Niedokończony posiłek na dwóch talerzach. I my na środku kuchni. Ja, wtulona w jego tors i on, powtarzający jak mantrę to 'przepraszam', które już dawno przyjęłam do wiadomości. Pocałunek, na który od dawna czekałam. Poczucie bezpieczeństwa. Ciepło na sercu. Jego bliskość.


- Moje zachowanie nie ma wytłumaczenia. Jesteś odpowiedzią na każde nurtujące mnie pytanie, a ja tego nie doceniałem. Nie dałbym sobie bez ciebie rady. Uczysz mnie życia, chociaż to ja jestem starszy. Pokazujesz mi sens bycia, bez nerwów. Muszę podziękować Bogu, że mam ciebie. Kocham cię i obiecuję poprawę. Żadnych tajemnic, nerwów i, mam nadzieję, policzków - uśmiechnął się szeroko. Ten uśmiech był wszystkim. Czekałam na każdy z niecierpliwością. I dostałam go. Patrzyłam w jego niebieskie oczy i wierzyłam mu. Był dla mnie kimś wyjątkowym i nie zamierzałam złościć się na niego aż po ostatni oddech.


- Byłaś u ginekologa, prawda? Znasz już może płeć naszego maleństwa? 

- Zbieraj na niebieskie skarpetki.



Witam! :)
Przyznam, że rozdział ten miałam przemyślany dużo wcześniej niż poprzedni. Mimo to, nie jestem do końca z niego zadowolona, czegoś mi brakuje. Wam też?
Od poniedziałku zaczynamy rok szkolny. Nie obiecuję, że rozdziały będą pojawiały się systematycznie, w niedużych odległościach czasowych. Zaczynam liceum i wiem, że łatwo nie będzie :)

A teraz przesyłam Wam moc uścisków i buziaków <3

Dziękuję z góry za każdy piękny komentarz - jak widać, to motywuje :)


Dominika xx

19 komentarzy:

  1. Taki piękny rozdział <3
    Co ci Wellingerowie (dobrze odmieniłam?) bez tej Cariny by zrobili?
    Cieszę się, że to chłopczyk <3

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo super że bedzie chopczyk. świetny rozdział, bardzo mi się podoba jak piszesz, to wciągające. Czekam na kolejny i pozdrawiam @ohmyneymar x

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest cudowny, tylko czekać na następny
    (Przepraszam, że dziś nie dodaję dłuższego komentarza, ale moje myśli się właśnie biją o to, która myśl ma rację i nie jestem pewna, czy ten komentarz na pewno miałby sens)

    @luvmywelli

    OdpowiedzUsuń
  4. ONA POWINNA BYĆ PSYCHOLOGIEM! Serio mówię! Potrafi rozmawiać z ludźmi, sama bardzo chciałabym tak umieć.
    Jestem nią zachwycona, to normalne? xd
    I niczego nie brakuje! Wszystko jest niemal idealne. Świetny rozdział :)
    A i liceum się nie bój, wcale nie będzie tak trudno jak przewidujesz. Powodzenia! <3
    Pozdrawiam, @echteliiebe

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny rozdział, nic dodać nic ująć. Ma wszystko, co mieć powinien. Cieszę się, że dzięki Carinie pan Stefan coś zrozumiał i cieszę się także, że Andreas doszedł do takich wniosków, do jakich doszedł. Bądź co bądź, także dzięki Carinie.
    Życzę powodzenia, zarówno w pisaniu jak i w nauce!
    Pozdrawiam,
    @sleppydream

    OdpowiedzUsuń
  6. Dokładnie wiem o czym mówisz. Ja też zaczynam liceum :)
    A wracając do rozdziału to niczego mi w nim nie brakuje. Brawa dla Cariny, że odważyła się odwiedzić pana Stefana :D Scena w kuchni miedzy Andim, a Cari taka cudowna! Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Tacy kochani! <3 w końcu się układa :D @nelaaa47

    OdpowiedzUsuń
  8. Japdnspworjfn ten rozdział rozwalił moją psychikę djapdnxks takie kochane <3
    I jest syneczek ! Wiedziałam ;33 Czułam, że to będzie synek.;D
    I to jak Carina poszła do pana Stefana i porozmawiali i w ogóle i potem to ich pogodzenie i pogodzenie Cariny i Andreasa. Umieram xD
    Nareszcie wszystko zaczyna się układać. Jestem bardzo ciekawa co jeszcze wymyślisz. Czekam na kolejny.
    Twoja wierna czytelniczka @unrealizablex

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiem szczerze, poryczałam się jak czytałam ten rozdział.. Jest może i krótki, ale bogaty miłością. Taki cholerny ideał! Najbardziej spodobała mi się scena jak Carina rozmawiała z panem Stefanem. Teraz widać jak choroba potrafi zmienić człowieka o 180 stopni. Nie no nawet nie wiem co dalej napisać :) Pozdrawiam, całuję i łącze się w bólu, bo też zaczynam naukę w liceum @Cydebur <3<3

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział! Popłakałam się jak małe dziecko, ta sytuacja z jego ojcem.. po prostu niesamowite! Andreas z tym swoim zachowaniem... ideał! No nie wierzę, super, że są szczęśliwi!
    Ja również zaczynam liceum, więc powodzenia! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakie to było wciągające! Świetny rozdział, po prostu brak słów! Czekam na kolejny! Pozdrawiam - @xkaarolciax :) xxx

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam z Natalką i zamierzam skrobnąć Ci (tak jak zwykle) dosyć długą recenzję, bo szczerze na to zasługujesz :)

    Na początku rozdziału zasmuciłam się tym, że jeszcze nie było tak dobrze, jak kiedyś. Oziębłe rozmowy zabijają związek i tego się bałam, bo przecież małe w brzuchu, jak z bicza strzelił miało wylatywać, a mama i tata dogadać się nie mogli.
    Jejku, jak dobrze, że zdradziłaś tą płeć dzidziusia i to w taki sposób, w takiej puencie (ale to na koniec, bądźmy wierni kolejności wydarzeń)
    Jakaś ona jest odważna! Bałabym się na jej miejscu próbować przełamań góry (nie lody) między nią, a starszym Wellingerem, przecież potraktował ją jak jakąś ścierę i wcale nie wiedziała, czy nie nastąpi to znowu. W razie czego miała siatkę z kiwi i pomarańczami, jakby zaczął się rzucać to łubudubu asortymentem i senior uciszony i spokojny, czyż nie?
    Powstrzymywałam łzy, gdy tak się jednali. Nie wzruszam się dosyć często, to raczej zależy od nastroju, muzyki jaka leci mi wówczas na odtwarzaczu, ale tym razem o mało łzy nie popłynęły, po mojej mordce i to tylko i wyłącznie Twoja zasługa. Mam nadzieję, że teraz będzie już dobrze, a że na tym obiedzie nie wydarzy się coś, przez co wszystko znowu zacznie się od początku. Oby nie, bo nie przeżyję tego, rozryczę się i będziesz miała na sumieniu moje słone łezki!
    Przez to, że udało jej się przełamać mecenasa z bardziej bojowym nastrojem przystąpiła do rozmowy z ukochanym. Nigdy nie sądziłam, że można jednać się przy obiedzie, ale ja jem cały czas, więc mój mąż będzie się musiał do tego przygotować (obie wiemy kto nim może, być, trzech kandydatów). Rozwaliła mnie kwestia Andiego, gdy mówił, że to Carina uczy go życia. Znowu w moich powiekach bił alarm informujący, że tama zaraz puści i będę ryczała jak bóbr, ale mi się udało nie rozryczeć (jeszcze, chyba, że sobie przypomnę).
    Mam nadzieję, że ich związek będzie teraz przepiękny, że będą się kochać na zabój, całować się przy jedzeniu, na ulicy, gdziekolwiek, bo czyta się o tym fajnie!
    "- Byłaś u ginekologa, prawda? Znasz już może płeć naszego maleństwa?
    - Zbieraj na niebieskie skarpetki." Ta oto puenta wygrała mistrzostwa na najlepszą puentę. Jest po prostu przeurocza i do tego przesłodka! Tylko żeby Welli nie wziął sobie jej słów dosłownie do serca i, żeby nie wykupił wszystkich par skarpetusi w sklepie, bo będzie przypał... i uroczo!

    Nie, nie i jeszcze raz NIE! Tu jest wszystko, niczego nie brakuje, aż mi brak słów, mimo że jeszcze nie tak dawno prezentowałam ich zupełny potok. Nigdy nie będę się godziła z Tobą, że "czegoś brakuje", bo zawsze jest pełny emocji, wydarzeń, dialogów i opisów. Po prostu czapki z głów.
    Nie obrażę się, jeśli nie będziesz pisała tak często bo idziesz do liceum i to nauka będzie na pierwszym miejscu. Będzie jednak miło zobaczyć, że w weekend dostaję powiadomienie na tt, że jest XIII i tak dalej.
    Co by tu jeszcze powiedzieć, jesteś prześwietna i tak też piszesz, ponosi mnie wyobraźnia i chyba to będzie najdłuższy komentarz na całym Twoim blogu!

    PS. Moja siostra jest pod wrażeniem Twoich słów, bo często mi przerywała i się pytała "A co to znaczy?". Nie umiałam jej odpowiedzieć, więc jedziemy na tym samym wozie. Do tego sama się poryczała, soooł widzisz xd

    pozdrawiam kicia! ( napisało mi się najpierw 'pozdrowiom', tak po górolsku. moje nazwisko >>>>>) x

    OdpowiedzUsuń
  13. Och, Skarbie, uświadomiłaś mi początkiem tego rozdziału (a konkretniej fragmentem o chowaniu sukienek), że i nas już niedługo czeka jesień i wiesz, że tą porę roku lubię, ale to znaczy koniec wakacji i zimę coraz bliżej. Robi się smętnie!

    Smuciły mnie ich krótkie rozmowy i niemożliwość poprowadzenia dłuższej konwersacji, ale ten chłód między nimi... och, on wszystko utrudniał.

    Och, Carina urodzi chłopca! Kooochaaam małych chłopców, nawet w opowiadaniach, a co tam! Cieszę się chyba bardziej niż ona na tą wiadomość o płci, hihi. Swoją drogą, tu wychodzi Twoja wprawa pisarska, bo hm, tak dobrze i dokładnie opisujesz objawy ciąży w różnych okresach czasu i badania... Jesteś doinformowana, a to bardzo dobrze - podstawa opowiadania właściwie.

    Boże, ojciec Andiego był dla mnie największym, pozytywnym oczywiście, zaskoczeniem. To, że potrafił się przyznać, i schował swoją dumę, swój... strach, pewnie to. To wielki sukces i ja cieszę się, że Carinie udało się go otworzyć, ale cóż, ona właśnie taka jest - miła dla wszystkich i empatyczna przede wszystkim!

    Na końcówce... oczywiście, ciarki na moich ciele. Posłodziłaś im, nie powiem, ale to tak dobrze, doskonale. Cieszę się, że się pogodzili. Bo musieli, w końcu. Nie wytrzymaliby właśnie bez tego wzajemnego ciepła. Oni tak bardzo się potrzebują. I są jak dwa elementy układanki.

    Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam.

    Ciepłe pozdrowienia ode mnie i Kini! <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Carina jest aniołem! Taka idealna dziewczyna!
    Bardzo przyjemnie się czytało ten rozdział, takich tematów potrzebujemy: pojednanie, rozmowa!
    Moc buziaków dla Ciebie i do następnego :* / @unnamedsoldierr

    OdpowiedzUsuń
  15. jestem jestem ;) Rodział cudowny popłakałam sie na nim jak Ani jej wybaczył wgl nie wiem o co on robił takie halo nie powinny mieć przed soba żadanych tajemnic a on ewidentnie ją od tego chronił zaraz zaraz od czego ją chronił. Powinna wiedzieć ze w jej rodzinie są problemy zrowotne;) i bedzie chłopiec clsdvbscgwuivcoyscvoqw <3 młode pokolenie rośnie;) Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. "Zbieraj na niebieskie skarpetki"- awww! Nie ma to jak w zdaje się najprostszym zdaniu wszystko tak pięknie i dokładnie ująć :) Marzenie Andiego się spełniło- będzie miał synka, w którego pewnie któregoś dnia wszczepi miłość do skoków tak jak to zrobił jego ojciec :) Aż sobie wyobraziłam jak drepcze z malcem na skocznię i się wzruszyłam w swoich myślach :D
    Ogólnie to przy czytaniu całego rozdziału miałam łzy w oczach, bo na początku bolał mnie chłód bijący od Andreasa. A potem ta wizyta u ginekologa i późniejsze odwiedziny Cariny u pana Stefana. Muszę przyznać, że wykazała się niezwykłą odwagą. Ale czego się nie robi. Bardzo się cieszę, że pewne granice między nimi zostały przełamane. Pan Stefan dzięki Carinie zrozumiał swoje postępowanie i będzie dążył do jego poprawy- czy on zdaje sobie sprawę ile jej tak naprawdę zawdzięcza? :) To pytanie, które padło z jego ust- czy może ją przytulić mnie rozbiło. Bo zrobiło się tak miło, ciepło, rodzinnie. Tak jak powinno być :)
    Potem młodzi rodzice wyjaśnili sobie wszystko, w końcu zdobyli się na szczerą rozmowę i było po prostu pięknie :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Znalazłam teraz trochę czasu na nadrobienie zaległości, więc jestem (:
    W tym momencie nie za bardzo wiem co napisać, bo wydaje mi się, że moje słowa nie oddadzą tego jak cudowne jest to opowiadanie.. JESTEŚ WSPANIAŁA!
    Strasznie cieszę się, że pomiędzy Cariną a Andreasem wszystko zaczyna się znowu układać i mam nadzieję, że tak już zostanie (:
    "Zbieraj na niebieskie skarpetki" - będą mieli synka, taki Welli Junior, już nie mogę się doczekać! (:
    Pozdrawiam, @Beeee_Yourself

    OdpowiedzUsuń
  18. Przepraszam, zę dopoero teraz, ale tak wyszło :/
    Baardzo podoba mis sie ten rozdział *o*
    Dobrze, że wszystko zaczyna się układać (jak na razie).
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie:
    http://iguessthatisntevent.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. A mi niczego nie brakuje! Jest naprawdę świetnie. I te niebieskie skarpetki. <3 Zawsze jak czytam Twoje opowiadanie, to przez chwilę nie ogarniam co się dzieje dookoła. Serio. Czekam na kolejny. Buziaki. :*
    @soridiculous_

    OdpowiedzUsuń