czwartek, 9 października 2014

Epilog.

Bastian Erik Wellinger pojawił się na świecie 10 lutego o godzinie 22:07 i swoim pierwszym krzykiem uradował ciocię Heidi stojącą za drzwiami, a swojej mamie namalował nim radość na twarzy. Nie poczekał na tatę, ale swoim słodkim snem spowodował, że ten rozpłakał się jak małe dziecko. Ucieszył dziadka, który od razu po wiadomości od swego syna wsiadł w taksówkę i przyjechał zobaczyć wnuka. Zacisnął swą małą piąstkę na palcu pani Valerie, która również go odwiedziła. Wujka Marinusa zachwycił swoim spojrzeniem, dużymi oczyma, które, jak wszyscy zauważyli, ma po mamie. Zaś wujkowie Severin, Andreas Wank i Werner Schuster zgodnie stwierdzili, że przed maluszkiem wielka kariera, jak przed jego ojcem.


Mały Bastian stał się dla Cariny i Andreasa darem od losu. Choć nieplanowanym, ale wyczekiwanym i pokochanym. Łzy jego rodziców były łzami miłości, nie nieszczęścia, jak to bywa w tak szybkim rodzicielstwie. Młodzi wzięli sprawy w swoje ręce, chociaż nie było łatwo. Pokonali przeszkody, które los postawił im na ich drodze. Zaakceptowali bieg swojego życia. Wybrali szczęście. I chociaż Carina chciała zabawić się w Boga, a Andreas rzucał talerzami, teraz siedzą obok siebie nawzajem wycierając z policzków łzy.


Nie było idealnie. I nie będzie. To historia miłości, która pomimo wszystko przetrwała. Bo i miała dla kogo istnieć. Wszystkie złe i dobre chwile przeżywaliśmy razem z nimi. Płakaliśmy z Andreasem, przeżywaliśmy odrzucenie i trzaskanie drzwiami z panną Becker. Oni trwali w uczuciu, które jest najsilniejsze. Miłość nastolatków to coś ulotnego, przemijającego. Chyba, że kocha się prawdziwie, wkracza pewnym siebie krokiem w dorosłość i wie, czego chce się od życia. Carina z Andreasem pojęli najwyższe dla siebie wartości.

Ciepłe ramiona. Maleństwo. I łzy smakujące szczęściem.




Po raz ostatni, witajcie, Kochani!
Pisząc ów epilog poczułam, że pewien etap mojego życia się kończy i prawie się rozpłakałam. To opowiadanie było pewnym przełomem w moim życiu i jestem Wam wdzięczna, że przez te ponad pięć miesięcy byliście ze mną i wspólnie przeżywaliśmy wzloty i upadki w związku Cariny i Andreasa. Chciałam natchnąć to opowiadanie prawdziwością, emocjami i nieprzekoloryzowaną rzeczywistością. Mam nadzieję, że mi się udało.

Chciałabym podziękować każdemu, kto czytał historię o trudnej miłości i nadchodzącym rodzicielstwie, która wyszła spod mojego pióra.


Dziękuję, Tusiu!
Jestem z całego serduszka wdzięczna, że byłaś od samego początku, jeszcze zanim zabrałam się za pisanie i publikowanie tego na blogu. Zaakceptowałaś moją propozycję opowiadania i dzięki temu tu byłam. Doradzałaś w wielu aspektach, motywowałaś na każdym kroku, chwaliłaś. Byłaś, kiedy tego potrzebowałam, kiedy miałam chwile zwątpienia. Dziękuję, dzięki Tobie dałam radę skończyć to opowiadanie, nie poddałam się. 
Kocham Cię i jestem Ci bardzo wdzięczna za wszystko! ♥

Dziękuję, Olciu!
Na moje zamówienie wykonałaś śliczny szablon, który zachwyca moje oko za każdym razem, kiedy w wyszukiwarkę wklepuję 'welle-huge-little-problem' i pojawia się ów wygląd. Tobie również dziękuję za każdą poświęconą mi chwilę. Dziękuję za słuchanie spojlerów i akceptowanie moich wyborów. Dziękuję za pomoc w wyborze imienia dla maleńkiego Wellingerątka. 
Dziękuję, że byłaś zawsze, kiedy Ciebie potrzebowałam ♥

Dziękuję, Oleńko!
Za każde słowo wsparcia, za wymyślenie nazwy ów bloga. 'Welle-huge-little-problem' okazał się być strzałem w dziesiątkę! Dziękuję za każde słowo pochwały, za krytykę, która mnie budowała i za to, że wspierałaś mnie w tym, co robiłam ♥

Dziękuję, Anitko i Patrycjo!
Za każde słowo wsparcia, każdy komentarz, który mnie budował ♥


Dziękuję każdemu z Was!
Czytając komentarze nieraz rozklejałam się, a moich oczu płynęły łzy - w tym momencie naprawdę nie koloryzuję. Słowa na temat tego, że mam talent, że czytając rozdziały przenosicie się do innego świata czy stwierdzenie, że mój styl pisania jest bardzo ładny były wielką motywacją i powodowały, że się uśmiechałam. Mieć takich czytelników, osoby, które wspierają tak mocno to dar od Boga. Nie wiem, czy na niego zasłużyłam, jednakże bardzo dziękuję.
Jestem zaszczycona, że mogłam dla Was pisać.


Dziękuję Wam za wszystko. Trwaliście ze mną, z Cariną i Andim, z Heidi i Marinusem, z mecenasem Wellingerem i panią Valerie od 26 kwietnia br. Dzisiaj przygoda się kończy, chociaż z bólem serca odkładam tą historię na półkę z napisem 'koniec'. Ale jestem szczęśliwa, że mogłam swoje emocje tchnąć w moich bohaterów i pokazać Wam przez to cząstkę siebie.



Co dalej?
Nie przestanę pisać. Już wkrótce zacznę publikować opowiadanie na nowym blogu. Więcej w podstronie, mam nadzieję, że zostaniecie ze mną i dalej będziemy wspólnie przeżywać każdy moment życia moich bohaterów ♥


Wasza Dominika x

18 komentarzy:

  1. Dziękuję Ci za to opowiadanie! Mimo trudnych chwil i zawahań było wspaniałe! Uwielbiam twoją pomysłowość, styl pisania, koncepcję i to, że w swoją pracę wkładasz mnóstwo serca! Czekam na kolejne opowiadanie! :) pozdrawiam i całuję - @xkaarolciax :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. RYCZĘ. WDECH. WYDECH.
    Nie jestem w stanie nic więcej napisać. Po prostu..
    Dziękuję Ci za to wszystko.
    Ściskam
    x
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Poplakalam sie.....Dziekuje Ci za kazdy rozdzial na tym niesamowitym blogu, za to ze tak pieknie pisalas i kazdego dnia budzilam sie z swiadomoscia ze przeczytam cos fantastycznego. Wywolywalas u mnie lzy jak i usmiech na twarzy. Dzieki temu przywiazalam sie do Andiego i Cariny. Choć teraz po moich policzkach spływają łzy to jestem szczęśliwa że mogłam czytać to. Jeszcze raz Ci dziękuje! Stalas się dla mnie wzorem jak pisać. Pozdrawiam. Do zobaczenia na następnym blogu./@Resowiaczka29a

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co napisać, bo i tak nie będzie to wystarczające. Jestem szczęśliwa, że było mi dane to czytać i mogłam przeżywać wszystkie wzloty i upadki. Dziękuję, dziękuję i dziękuję za każde słowo, które tutaj napisałaś. Piszesz cudownie! Uwielbiam czytać wszystko to co piszesz. Lol, nie wcale nie słodzę. Nie podlizuję się także, gdzieżby znowu. Kocham Cię, ale to wiesz. Nie wiem czy kiedyś coś wciągnie aż tak bardzo. Z utęsknieniem czekałam na kolejny rozdział, a Ty nie zawodziłaś. Dziękuję, raz jeszcze. To chyba tyle, bo nie mam pojęcia co mogłabym jeszcze napisać. Kocham i dziękuję. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. To opowiadanie było, jest i będzie cudowne już na zawsze. Dziękuję Ci, że zdecydowałaś się zacząć pisać, bo to co przedstawiłaś w tym opowiadaniu jest piękne.
    Czytając to naprawdę można zawitać do innego świata i odciąć się od szarej rzeczywistości. I, co najważniejsze, wcale nie wygląda to jak wiele opowiadań; całkowicie nierealnych, wyimaginowanych. Wręcz przeciwnie, sprawia wrażenie niesamowicie realnego i możliwego.
    Masz bardzo lekkie pióro, gratuluję. Bardzo fajnie czyta się coś, co nie jest ani trochę wymuszone i przewidywalne. Każdy kolejny rozdział miał w sobie coś, co mnie zaskakiwało. Po ostatnich zdaniach każdego rozdziału jeszcze przez chwilę siedziałam z wielkimi oczami i otwartą buzią, nie wiedząc co napisać w komentarzu. Ba, czasami nawet nie wiedziałam co mam myśleć.
    Zawsze czekałam z niecierpliwością na kolejną część tego dzieła i bardzo się cieszyłam, gdy w interakcjach zobaczyłam tweet informujący o nowości.
    Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję. Za to opowiadanie, jak i za to, że postanowiłaś na kontynuację życia i przygód Cariny, Andreasa oraz Bastiana.Także czekam na kolejny tweet z informacją o rozdziale!
    Serdecznie pozdrawiam i życzę Ci dużo cierpliwości i wytrwałości oraz sukcesów zarówno w pisaniu, jak i w szkole Dominiko x
    ~ @sleppydream

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałam powiedzieć to aby od siebie, ale sądzę, że za innych też mogę się wypowiedzieć... KOCHAMY CIĘ! <3
    Dziękuję za uwagę ;)
    Widzimy się na innym blogu, pozdrawiam @echteliiebe ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. "I chociaż Carina chciała zabawić się w Boga, a Andreas rzucał talerzami, teraz siedzą obok siebie nawzajem wycierając z policzków łzy." Tak, po tym zdaniu oficjalnie ja również poczułam łzy. Bo w tych kilkunastu słowach ujęłaś w tak wyjątkowy sposób całościowy obraz ich historii, to, przez co przeszli, ale zwyciężyli...
    Cóż, jak już mówiłam: jestem naprawdę dumna, że skończyłaś to opowiadanie. Wbrew pozorom jest to naprawdę WIELKI sukces, za który należą się gratulacje. Tym bardziej, że tutaj naprawdę JEST czego gratulować.
    Zabrałaś nas w podróż, którą zapamiętamy i która dostarczyła nam potężny ładunek emocjonalny: od łez po śmiech. Oddałaś w nasze ręce kilku nowych przyjaciół: Carinę, Andreasa, panią Valerie...
    Co do samego epilogu, bardzo spodobał mi się sposób określenia przez Ciebie, co każdy bohater otrzymał od Bastiana w pierwszych chwilach jego życia. To uniosło nas jeszcze wyżej na skrzydłach wyobraźni i uczuciowości, tak sądzę. Idealnie.
    Poza tym na pewno nie każdemu udałoby się pokazać w tak doskonały, rzeczywisty i delikatny sposób uczucie między dwójką nastolatków. Nie oszukujmy się - to była miłość. Prawdziwa, realna.
    "I łzy smakujące szczęściem." Za dużo się nacierpieli, dlatego tak dobrze, że ostatecznie te słone krople miały tak naprawdę słodki smak. (Bo metaforycznie wszystko jest możliwe, prawda?).
    Chciałam wziąć w jakąś kompozycyjną klamrę ten komentarz, by - mówiąc potocznie - się nie rozlazł, ale jak zwykle mi się nie udało. Wybacz, ale moje myśli po prostu fruwają chaotycznie, ciągle przysiadając na innej gałęzi moich myśli. Z wrażenia!
    Ale chyba wiesz, co chciałam przekazać?
    No, Nika:
    D Z I Ę K U J E M Y!
    Twoja Tusia xx

    OdpowiedzUsuń
  8. I akurat dziś jest ten dzień, gdy mój mózg gdzieś wyparował, a wena razem z nim :( Planowałam dłuuuugi komentarz z wielkimi podziękowaniami, a tak naprawdę nie wiem, czy cokolwiek z niego wyjdzie.
    Dziękuję (chyba nie tylko w swoim imieniu) za każdy rozdział, każde zdanie, słowo, literę, jakie pojawiły się na Twoim blogu.
    Dziękuję za każde powiadamianie o nowym rozdziale, dzięki któremu każdy mój dzień, nawet ten najgorszy, zamieniał się w piękny, słoneczny dzień.
    Dziękuję za małe Wellingerątko, które pokochałam jeszcze zanim się urodziło. Para marzeń - Carina i Andi, a przypieczętowaniem ich miłości został Bastian - najsłodsze dziecko na caaaaaaaałym świecie.
    Nie wiem, za co jeszcze mogę dziękować w szczegółach, wyleciało mi wszystko, więc po prostu podziękuję Ci za wszystko. Dosłownie

    DZIĘKUJĘ ♥

    @luvmywelli

    OdpowiedzUsuń
  9. Po raz kolejny brakuje mi słów... To było wyśmienite opowiadanie, jedno z najlepszych, które udało mi się przeczytać.
    To wspaniałe, że dzięki Tobie tak bardzo zżyłam się z Cariną i Andreasem. Dziękuję Ci z całego serca, za każdy rozdział, za każdy fragment, który mnie wzruszył lub wywołał uśmiech na mojej twarzy.
    Na samą myśl o tym, że będziesz kontynuowała historię Cariny i Andiego mam ochotę tańczyć z radość, a to nie zdarza się zbyt często :D
    Nie mogę się już doczekać tego co stworzy twoja cudowna wyobraźnia, jestem pewna, że jeszcze nie raz doprowadzisz mnie do stanu wzruszenia.
    Na koniec jeszcze raz chciałabym Ci podziękować za wszystko i życzyć Ci wiele chęci i pomysłów do pisania (:
    Pozdrawiam, @Beeee_Yourself

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękny i cudowny epilog <3 Tyle w nim szczęścia :)
    Całe opowiadanie było jednym z najlepszych jakie czytałam. I nawet nie wiesz jak się cieszę, że będzie druga część :D (tak, zanim zostawię tu komentarz musiałam sprawdzić o kim napiszesz kolejne).
    Na swój dziwny sposób zżyłam się z nimi: z opiekuńczym Andreasem i skromną Cari oraz z małym Bastianem (będę miała taką okazję), roztrzepanym Marinusem i przyjacielską Heidi, a także z ukochaną panią Valerie oraz surowym, a potem miłym mecenasem Wellingerem.
    Dlatego dziękuję Ci za tak wspaniałe opowiadanie i równie doskonałą drugą część, którą będę miała okazję przeczytać :) Mało osób umie tak pięknie przedstawić uczucia bohaterów, a Tobie się to świetnie udawało. Kiedy Carina była smutna bądź płakała, to ja przeżywałam to razem z nią.
    Pozdrawiam i dużo weny na następną część ;)
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamiętam jak to wszystko się zaczęło... Twój tweet, że szukasz czytelników i mała zapowiedź... Przeczytawszy te kilka słów ścisnęło mnie w żołądku i automatycznie odpisałam, tak jakby kierowała mną jakaś pozaziemska siła.
    Przeczytałam w swoim życiu setki opowiadań o sportowcach, ale to wszystko było puste, sztuczne i wyimaginowane.
    Dopiero tutaj zobaczyłam coś pięknego.
    Jeszcze taka mała dygresja: w tym roku mam bierzmowanie i chciałam sobie wziąć Twoje imię, niestety, a może stety mam na drugie Dominika ;) Może się zdziwisz, skąd w ogóle u mnie takie pomysły, czy postradałam zmysły? Nie, dałaś mi nadzieję, inspirację, wiarę, pogodę ducha. Wszystko dzięki temu opowiadaniu. Czekanie na nowy rozdział było jak czekanie na wymarzony prezent. Nigdy nie zawiodłaś, nie rzuciłaś tego. Poświęcałaś nam- czytelnikom swój wolny czas, zapewne kosztem swojej szkoły, znajomych, rodziny. Jestem Ci za to ogromnie wdzięczna.
    W dzisiejszych czasach jest bardzo mało osób tak dobrych jak Ty. Jesteś Aniołem, masz takie dobre serce. Być może nie do końca jesteś tego świadoma, ale kiedy zaczynałaś opowiadanie byłam w emocjonalnym dołku, teraz jest dobrze. Jest to w bardzo dużej mierze Twoja zasługa.
    Nie wiem, czy napisze tutaj wszystko, co zamierzałam, za pewne o czymś zapomnę.
    Teraz o treści. Już żaden konkurs skoków nie będzie taki jak dawniej. Wśród tłumu kibiców narciarskich będę wypatrywała Cariny - bo ona istnieje. Jest w każdym z nas, czytelników i zostanie tam na zawsze.
    W myślach robię sobie szybką retrospekcję wydarzeń z opowiadania, pamiętam próbę aborcji i Erika w pociągu (chyba wiem, kim on był ♥), pamiętam Andreasa płaczącego, badanie USG, uśmiech Marinusa. Były kłótnie, pojednania, gorsze i lepsze chwile - miłość. Nie zapomnę.
    Jesteś zaledwie rok ode mnie starsza, a masz w sobie wspaniałe umiejętności pisarskie oraz styl. Wiem, że chcesz zostać dziennikarką, życzę Ci tego z całego serca ♥. W CV możesz sobie już wpisać ,,autorka cudownego bloga''. Prawię tak o Twoim stylu już od jakiegoś czasu, a teraz napiszę jego jedną cechę: krótkie wypowiedzenia i mnóstwo metafor. Teraz jeszcze przypomniał mi się rozdział o świętach i o gwieździe, zapomniałam wtedy dopisać takiego tam wiersza, który mi jakoś pasował do tej części opowiadania. Możesz się z nim oczywiście nie zgadzać. To moje 'dzieło' :
    ,,Mogłam być kimkolwiek chciałam,
    księżycem się stałam.
    Tylko po zmroku widziana byłam,
    choć nie zawsze, bo często się ukrywam.
    Za chmurą czy też pośród gwiazd
    trwam tak od wielu lat.
    Za dnia patrzę ku tobie
    w słonecznej zasłonie,
    kradnę twe spojrzenia
    kierowane w stronę nieba,
    nasycam się nimi
    i nocą świecę barwą złotą
    tylko dla ciebie,
    lecz we śnie pogrążony
    szukasz sobie innej żony.
    I nawet w najgorszych koszmarach
    nie śnisz o księżycowych marach .
    A gdybym na zawsze zgasła,
    czy twa pamięć by mnie odnalazła?
    Więc niech człowiek,
    nim da sen dla powiek,
    spojrzy w stronę moją
    i nad mą dolą
    łez uroni kilka
    i na wzór wilka
    powyje też nad swoją
    niespełnioną dolą.''

    Bardzo chciałabym się z Tobą kiedyś spotkać, powymieniać się spostrzeżeniami na różne tematy, niestety mieszkamy od siebie bardzo daleko.
    I teraz już podsumowanie: (czuję się, jakby to były moje ostatnie słowa wypowiedziane na tym świecie) Chciałabym Ci po stokroć podziękować za welle-huge-little-problem i życzyć Ci: determinacji, motywacji, inspiracji, sukcesów, a tak poza tym to chyba najbardziej ludzkiego szczęścia i radości z życia i pisania. A także miłości, nadziei i wiary, bo wiara jest bardzo ważna i często czyni cuda. Dzięki niej spełnią się Twoje marzenia, a ja bardzo chcę, by się spełniły. (teraz się już popłakałam).

    Ale to nie jest w żadnym wypadku pożegnanie! Zamierzam być z Andreasem, Cariną i Bastianem dalej! Tak że do następnego! :) :* ♥
    PS. Pod pierwszymi rozdziałami podpisywałam się jakoś inaczej, chyba Natalia, a czasem w ogóle się nie podpisywałam, ale pamiętaj, że byłam tutaj od początku! ;)
    ♥♥ /@unnamedsoldierr

    OdpowiedzUsuń
  12. To było piękne i wzruszające opowiadanie, przede wszystkim prawdziwe. Pokazałaś nam cząstkę prawdziwego życia, nas zapewne również będą czekać trudne wybory, ale najważniejsze jest mieć przy sobie osoby, które są najważniejsze, by mieć wiarę dzięki której można przetrwać wszystko. Ukazałaś w tym opowiadaniu emocje, miłość, smutek, czasami wielkie zwątpienie, ale w jakimś sensie nauczyłaś nas jak sobie z tym radzić. Mimo przeciwności losu zawsze można wybrnąć z sytuacji i płakać, ale wtedy ze szczęścia.
    Jesteś niesamowitą osobą, dziękuję Ci za te opowiadanie, bo było po prostu niesamowite i mówię to z całego serca. DZIĘKUJĘ ♥

    Sprawą oczywistą jest, że będę czytać drugą część. Informuj mnie :) - @sportmyheart

    OdpowiedzUsuń
  13. Do trzech razy sztuka, dlatego też postanowiłam, że trzeci raz komentarz napiszę w Wordpadzie, a później wkleję, żeby nie drzeć się po raz kolejny. Kilkadziesiąt razy wcsinęłam usuwanie i usunął mi buc jeden wszystko, a nie to, co chciałam. Ale ja wcale się nie skarżę, skądrze. Za wszystkie błędy przepraszam, ale nie podkreślają mi się ciule, a nie wiem, czy jak nie będę sprawdzać, to czy przypadkiem po raz kolejny mojego komentarza szlak nie trafi.
    Postaram się jednak utrzymać nerwy na wodzy i dlatego chcę podsumować te bajeczne pięć miesięcy z naszą kochaną parą. Przez ten czas bywało to lepiej, to gorzej, ale zawsze, gdy dostawałam powiadomienie o nowym rozdziale na mojej twarzy pojawiał się szczery i piękny uśmieszek.

    Polubiłam Carinę za to, że nie starałaś się z niej zrobić chodzącego ideału. Zrobiłaś z niej po prostu dziewczynę rzeczywistą, nie podkoloryzowałaś jej. Miała także swoje wady, jak my wszyscy. czasem miałam wrażenie nawet, że siedzi gdzieś koło mnie i opowiada mi o swoich przeżyciach. Przez te wszystkie opisy miałam nawet wrażenie, jakbym siedziała w jej psychice, bo udawało ci się odtworzyć wszystkie emocje, jakie im towarzyszyły, brawa.
    Andreasa pokochałam za tą zaraźliwą opiekuńczość, ale dobrze wiemy, że początki nie były łatwe. Cieszyłam się nawet, gdy dostał w policzek, ale to było dawno temu i mam nadzieję, że będzie mi to wybaczone. Mimo to, że czasem zasługiwał na rozbicie słoju z miodem na głowie, to jestem pewna, że będzie świetnym ojcem dla Bastianka. Chciałabym, żeby od niemowlęcia uczył go pozycji dojazdowej i wybici z progu (może to być nawet próg przy drzwiach wejściowych).
    Marinusa pokocha łam najbardziej. Być mozę podobne cechy to spowodaowały, nie mam pojęcia. Prawda jest taka, że gdyby nie on, to może wszystko wyglądąłoby inaczej? Czasem wpadkami wywrócił wszystko do góry nogami, ale dzięki temu myślę sobie to wszystko miało kształt szczęscia. On i Heidi tworzyli świetną p[arę. Co prawda dziewczyna była całkowicie inna - gaduła i to wstrętna, ale przy takiej przynajmniej człowiek się nie znudzi! Może i umiałaby zagadać na śmierć i byłoby to denerwujące, ale z boku to wygląda śmiesznie i trzeba to przyznać. Więc gdyby Mariuszek znowu coś palnął, ona zagadałaby każdego tak, że zapomniałby nawet jak się nazywa!
    Teraz wujaszkowie:
    Wujek Severin Przyjaciel: Kocham go w realu ( i w Biedronce też), ale w Twoim opowiadaniu także. Mimo że pamiętam tylko jedną scenę z nim, gdy ściął ją pod skocznią. Ale mi to różnicy nie zrobiło! On dla mnie na takiego bad boya wygląda, wzrokowca do szpiku kości haha. Mam nadzieję, że kupi małemu jakieś fajne autko, jakieś Monster Trucka, który sam będzie jeździł i którym będzie burzył budowle z klocków, nad którymi będzie się męczył Andi. Ale cóż - taka cena bycia tatą.
    Wujek Andrzej W. (Trochę jak Katarzyna W., ale co tam): Nie pamiętam niczego z tego opowiadania co mówiłoby o nim, ale o nic - moja wyobraźnia gdzieś go sobie doda. Jako jego psychiczna fanka nie powiem nic innego, jak tylko kocham go. Mam nadzieję, że będzie świetnym wujkiem i, że zaleje się w trupa na chrzicnach. wtedy będzie weselej, a małe będzie miało pojęcie co znaczy impreza w gronie Niemieckich Skoczków.
    Pan Wujek Trener Werner Schuster: W skrócie PWTWS. On im dużo pomagał, wykazywał się rozuzumieniem dla młodych i dlatego stawiam mu setkę. Jeśli ma korzenie Polskie, to nic mu się nie stanie, ale jeśli nie, to nie wykuruje się do Igrzyska w Korei haha. Niech kupi małemu klocki, że miał co Monster Trakiem rozjeżdżać! Musi go też nauczyć jak najszybieciej skakać! W ogóle mam nadzieję, żę drugie dziecko też okaże się chłopczykiem, choć coś mi się czuje, że nie planują, ale wpadki, wpadeczki i wpadunie także się zdarzają i trzeba być na nie przygotowanym. Mogliby stworzyć czwórkę chłopaków i skakaliby w specjalnej reprezentacji - Wellingerów, a co!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + jeszcze nie skończyłam! A komentarz musiałam podzielić na dwie części, bo po maksymalnym skróceniu, tj. wyrzuceniu niepotrzebnych zdań, wywaleniu przecinków ciągle było ich za dużo, prawie o tysiąc.
      A teraz reszta:
      Pan Wellinger Starszy: na początku chciałam nawet, żebyś go dyskretnie załatwiła, ale teraz to nie ma znaczenia, bo prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, nie po tym jak zaczyna. Pewnie jest to teraz dumny dziadek, jeździ z Bastiankiem wózeczkiem po parku i wyrywa laski (czyt. panie po pięćdziesiątce) na dziecko, jak to robią teraz panowie w naszych czasach. Pewnie będzie się troszczył o wnuczka, bo Carina i Andreas dali mu prawdziwe szczęście.
      Pani Valerie: ja chyba polubiłam najbardziej (mówiłam, że Marinusa, ale zmieniam często zdania). Była z nimi zawsze, niezależnie czy im się wiodło, czy też nie. Wspomagała radą, a także przecież do niej należy cytat na nagłówku, który jest taką maksymą tego bloga, czyż nie? Skrycie Ci powiem, że ja i Szafowy też chcielibyśmy mieć taką sąsiadkę haha.

      Nie wiem, ile łez spadnie z Twoich oczu, ale muszę to po prostu powiedzieć: masz niebywale wielki talent i tylko do Ciebie należy decyzja co z nim zrobisz. Mam nadzieję, żę kiedyś, gdy będę przechadzała się w księgarni zobaczę na półce piękną okładkę z tytułem, pod którym będzie widniało imię i nazwisko Twojej osoby. Będę wiedziała wtedy, że miałam nosa co do Ciebie. Piszesz tak mądrze, jakbyś nie miała 16 lat, a przynajmniej 26. Nie mam pojęcia jak udaje Ci się przekazać te wszystkie emocje w każdym rozdziale, nawet gdybym naprawdę się starała, to nigdy by mi to nie wyszło, cóż...

      Nie mogę uwierzyć, ze to już koniec. Po prostu nie umiem. Zawsze z ustęskieniem czekałam na rozdziały i z radością każdy komentowałam. Dałam się często ponociś emocjom, czasem płakałam..

      To były naprawdę bajkowe dni z tym blogiem. Datę urodzin małego mam już wspisaną w kalendarz i złożę Ci życzenia 10. lutego, abyś przekazała Carinie i Andreasowi. Pomyśli się nad jakiś prezentem, czy czymś. Nie masz co dziękować za każdy komentarz, bo moim zdaniem nikt nie umiał przejść obojętnie obok takiego dzieła. kto nie komentował ten głupi burak ćwikłowy, a co tam!

      Dziękuję za tak cudownego bloga, za błędy przepraszam, Olcia xx

      Usuń
  14. Kochana najmocniej przepraszam, że komentuję dopiero teraz! :*
    Przeczytałam już dawno, ale nie skomentowałam.
    Jest tak jak sobie wymarzyłam! Mały Bastian jest już na świecie razem ze swoimi rodzicami, którzy kochają go najmocniej na świecie :) Ma wokół siebie dziadka, wujków i ciocie :D
    Takie maleństwo to ma dobrze :)
    Najważniejsze, że młodzi przetrwali wszystko, co zgotował im los. Były kłótnie, łzy, rzucanie talerzami, trzaskanie drzwiami... Ale nawet to im nie przeszkodziło. Wytrwali, są razem, mają kochanego synka... Czego chcieć więcej? Jest pięknie!
    Dziękuję Ci kochana, że miałam możliwość przeczytania Twojego opowiadania!
    Pozdrawiam i życzę weny w dalszym tworzeniu :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Serio popłakałam się czytając epilog. Cudowne opowiadanie, świetnie piszesz. Choć tego nie planowałam, przeczytałam wszystko od razu - tak wciągające, że nie mogłam się oderwać.. jak zawsze czytając opowiadania wkurzałam się czasem na bohaterów za ich zachowania i tak to wszystko przeżywałam... :') Dziękuję Ci kochana za to opowiadanie! Czekam na następne opowiadanie! :)
    @Ewacchi z tt

    OdpowiedzUsuń
  16. Szkoda, że ta piękna historia, której jesteś autorką się skończyła :) Jednak należy być optymistą, bo przecież coś się kończy a coś się zaczyna. Mamy nadzieję że kolejna historia będzie równie cudowna.
    Pozdrawiamy cieplutko i życzymy weny :*
    Przy okazji, chcielibyśmy Cię zaprosić na nasz blog. Pojawiają się tam posty sportowe. Być może któryś ze sportowców zainspiruje Cię do kolejnej, pełnej emocji, historii (naprawdę opowiadania o sportowcach wychodzą Ci świetnie)--> http://cieszsiechwila-ld.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Historia superowa. Przy okazji zapraszam na mojego nowego bloga - również opowiadanie z Andim --> https://tojestnaszczasandi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń