- Carina, jesteś w domu? - usłyszałam męski głos. Andreas wrócił do domu po treningu na siłowni, gdzie spędził ostatnie dwie godziny.
- Tak, w kuchni!
Chłopak wszedł do pomieszczenia, gdzie przebywałam, podszedł do mnie i pocałował w policzek. Nawyki, jak w starym, dobrym i zgranym małżeństwie. A byliśmy przecież jeszcze nastolatkami, wkraczającymi w dorosłość.
- Stało się coś? Widzę, że jesteś nie w sosie - uśmiechnął się słodko, jak to miał w zwyczaju. Ale co miałam mu powiedzieć. Prawda całkowicie nie wchodziła w grę.
- Nie, wszystko w porządku. Usiądź, zaraz podam ci obiad.
- Dobrze, zjem naprędce i muszę odwiedzić ojca. Wiesz, miał mi dziś dać pieniądze na mieszkanie. Pobędę u niego z godzinkę i wracam, obejrzymy jakiś film, dobrze?
- Tak, jasne. Pójdę do pani Valerie, ale najpierw troszkę posprzątam w mieszkaniu - stwierdziłam, podstawiając mu talerz z jedzeniem. Jeśli będziesz w stanie, Carina, jeśli będziesz w stanie. Jeśli nie będziesz płakać. Jesteś głupiutką osiemnastolatką, która spieprzyła sobie życie. Ale poprzestańmy na wizycie u miłej sąsiadki i sprzątaniu pokoi.
- Może wpadnę do wypożyczalni, jak będę wracał od ojca? Czy obejrzymy coś, co mamy?
- Obojętnie, Andi, obojętnie - chciałam posłać mu uśmiech, by nie dać po sobie poznać, że jest źle. Ale wyszedł z tego tylko jakiś nieporadny grymas.
- W takim razie nie będę nigdzie wstępował, w szafce mamy pełno tych filmów. Jadę, trzymaj się, słońce.
Podniósł rękę w geście pożegnania, zdjął z wieszaka marynarkę i wyszedł z naszej trzydziestometrowej kawalerki.
Cały Andreas. Ciągle krążący. Treningi, dom, treningi, odwiedziny u ojca, spotkania z kumplami i treningi. W domu tylko spał i oglądał ze mną filmy, od których był wręcz uzależniony. Brakowało mi czasem jego bliskości, zwykłego przytulenia. Byłam tylko dziewczyną z Domu Dziecka, której miłości brakowało od lat dziecięcych. Ale trener Schuster wespół z ojcem Andreasa zabierali mi go. Dla nich liczyło się tylko to, by Andi wciąż trenował, by był najlepszy na świecie. Nic poza tym. I nagle ja miałam powiedzieć mu, że w okresie, kiedy jego kariera nabiera tempa zostanie ojcem? W głowie kołatały mi różne myśli. Nadal sama w to nie wierzyłam. Sto metrów od naszego mieszkanka mieściła się apteka. Poszłam po czwarty z kolei test ciążowy. Musiałam sprawdzić, przecież tamte mogły być zepsute. Mogły, nie musiały. Na klatce schodowej minęłam panią Meyer, cudowną staruszkę, którą miałam ochotę odwiedzić za jakiś czas. Rzuciłam jej krótkie 'Dzień dobry!', choć nie wiem, ile radości zdołałam przy tym z siebie wykrzesać. Starsza pani chyba nawet nie zdążyła mi odpowiedzieć.
- Pani Valerie, jest pani dziś w domu? Chętnie wpadłabym porozmawiać.
- Dziecko drogie, u mnie drzwi są dla ciebie zawsze otwarte.
- Dziękuję, pójdę do sklepu - skłamałam, choć nie lubiłam tego robić - trochę posprzątam w domu i przyjdę.
- Czekam, słoneczko. Idę wyjąć ciasteczka. Kupiłam w ostatnią środę takie dobre, z czekoladą na wierzchu. Na pewno będą ci smakować - stwierdziła pani Valerie Meyer i zniknęła za drzwiami swojej kawalerki.
W aptece szybko wyjęłam portfel z kieszeni wiatrówki i podeszłam do okienka.
- Test ciążowy, poproszę - powiedziałam i spuściłam wzrok.
- Już podaję - odparła farmaceutka, niewiele starsza ode mnie. Udała się w stronę magazynu, ale po drodze zdążyła szepnąć koleżance 'Ta mała kupuje dziś czwarty test. Taka gówniara'. Nie wytrzymałam.
- Może i jestem gówniarą, która zaszła w ciążę w wieku lat osiemnastu z niewiele starszym od siebie, ale mam trochę honoru w sobie, nie tak jak ty! - Za wcześnie, by mówić o hormonach. To zwykła, ludzka reakcja na chamstwo, jakie dotykało mnie od dawna. Farmaceutka, trzymając w dłoni ów test, o który prosiłam, podeszła do okienka.
- Przepraszam.
- Nie potrzebuję współczucia, tylko trochę tolerancji.
Zapłaciłam i wyszłam z apteki. Miałam ochotę wykrzyczeć światu, jak jest mi źle. Ale nie mogłam. Sama przed sobą bałam się skutków. Co dwa schody wbiegłam na trzecie piętro, gdzie mieściła się nasza kawalerka. Zdjęłam kurtkę i buty, zakluczyłam mieszkanie i udałam się do łazienki wykonać kolejny raz ten cholerny test.
Pozytywny.
Rzut o ścianę. Nie zepsuł się. Leżał na łazienkowej podłodze i wciąż wskazywał dwie kreski. Usiadłam, opierając się o wannę. Schowałam głowę w dłoniach i zaczęłam płakać. Przecież ta ciąża zepsuje karierę Andreasowi! Będę musiała podjąć męską decyzję. Odejdę, nie mogę zniszczyć mu życia. Zbyt mocno go kocham. Życie i tak mnie nie szczędzi, jakoś dam sobie radę. Będzie mi brakowało wymownych spojrzeń pana Wernera, niekoniecznie przychylnych słów pana Stefana Wellingera i niedzielnej szarlotki pani Meyer. Ale czy mam inne wyjście? Chyba nie. Nie mogłabym znaleźć słów, by powiedzieć o tym Andreasowi. To była najgorsza chwila, odkąd zaczęłam być szczęśliwa. I wszystko zepsułam. Jak zwykle, byłam do tego stworzona. Carina Becker, przyciąga pecha jak magnes! Dzwonek telefonu. W pierwszej chwili nie miałam siły, by wstać, ale kiedy w końcu to zrobiłam i zobaczyłam, że to nie Andreas, odebrałam.
- Tak, Marinus? - powiedziałam lekko trzęsącym się głosem.
- Masz gdzieś pod ręką Andiego? Muszę się zapytać, o której jutro trening, bo zapomniałem! Mała, stało się coś? Tak niewyraźnie brzmisz!
- Andreas jest u ojca, pewnie wyciszył telefon, znasz Wellingera seniora. Więc zadzwoń za jakieś trzydzieści minut, góra trzy kwadranse, powinien być w domu. A u mnie wszystko okej, czuję się lekko przemęczona. Pozdrów swoją mamę i podziękuj za załatwienie tych książek, które przywiozłeś mi tydzień temu! Całuję mocno. Do zobaczenia, Marinus
- Do następnego i dziękuję. Pozdrowię, a Ty się tam trzymaj.
Ciekawe, czego mam się trzymać, skoro cały świat wymyka mi się spod kontroli, Kraus. Poszłam znów do łazienki, podniosłam test i rzuciłam nim po raz kolejny. Wylądował gdzieś pomiędzy szafką a pralką. Sama poszłam do pokoju powycierać kurze, żeby nie być gołosłowną. Kiedy to wykonałam, stwierdziłam, że to nie jest dobry moment na odkurzanie dywanów, zatem udałam się na zapowiedzianą kilkanaście minut wcześniej wizytę.
- Dzień dobry, Carina! - pani Meyer przywitała mnie szerokim uśmiechem. Usadowiłam się w starym krześle przy kuchennym stole - Herbatki?
- Nie, dziękuję. Przyszłam, bo czuję, że muszę się wygadać. Jedynie pani mi została.
- A Andreas? To taki dobry i utalentowany chłopak. Bardzo dobrze, że na niego trafiłaś, dziecko.
- Bardzo dobrze, pani Valerie. Tylko, że ja na niego nie zasłużyłam.
- Co ty mówisz, kochanie? Nie płacz, tylko powiedz, co się stało. Pokłóciliście się?
- Nie, proszę pani. Mam do opowiedzenia pani pewną historię. Moją. Bo tak naprawdę przez te dwa miesiące, od kiedy się tu wprowadziłam, nie zdążyłam pani powiedzieć, jak to ze mną jest.
- Zatem słucham, dziecko.
'Jestem Carina Becker i mieszkałam w Domu Dziecka od siódmego roku życia. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Pamiętam, że to była zima, a ja byłam w odwiedzinach u mojej szkolnej koleżanki. Przyszli ludzie z opieki społecznej, najpierw porozmawiali z mamą mojej znajomej, a potem mnie zabrali. Na początku nic nie mówili. A potem? Zostawili na pastwę opiekunów z Domu Dziecka i sierot, które początkowo ze mnie drwiły. Pierwszych dni nie zapomnę nigdy. Nie miałam żadnej rodziny, moi rodzice wcześnie stracili rodziców, jak ja. Po kilku latach było lepiej, jednak... Brakowało mi ciepła. W nowej szkole poznałam wiele osób, które były dla mnie miłe, jednak ich rodzice nie chcieli, by ich dzieci trzymały się z sierotą. Stereotypy, które są do przełamania, jednak ludzie się tego boją. Potem przyszło gimnazjum i chyba najlepszy okres lat szkolnych. Poznałam tam Andreasa. Andreasa Wellingera, który od samego początku był dla mnie aniołem. Nie przejmował się krytyką, która na niego spadała. Wiedział, że jestem taka sama, jak inni. Nieistotne, że żadni z potencjalnych rodziców adopcyjnych mnie nie chcieli, odstawiali do przytułku po kilku tygodniach. Poznaliśmy się bardzo dobrze. Ale ojciec Andiego od samego początku mnie nie trawił. Nie miał takiego zakresu tolerancji, jak jego syn. Zawsze byłam i jestem dla niego tylko "tą sierotą". Mnie, nas to nie zniechęcało. Kiedy tylko skończyłam osiemnaście lat, wspólnie z Andreasem postanowiliśmy ze sobą zamieszkać.'
- Carina, nie wiedziałam, dziecko.
- Może i lepiej, traktowałaby mnie pani inaczej, znam to. Ale ja tego nie chcę. Nie chcę współczucia, chcę tolerancji - powiedziałam po raz drugi tego dnia.
- Tak, rozumiem. Ale masz jakiś cel tej opowieści czy po prostu potrzebowałaś wyrzucić to z siebie?
- Mam. Jest niekoniecznie dobrze, pani Valerie.
- Dziecko, mamy lato! Wkrótce Andreas jedzie na Letnie Grand Prix, na pewno ciebie zabierze! Ciesz się tym, co teraz, nie wracaj do przeszłości.
- Nie mogę, nie mogę - rozpłakałam się, a słowa z trudem wydobywały się z moich ust.
- Dziecko, mnie możesz powiedzieć, jeśli tego chcesz. Andreas zapewne u ojca, nie zabrał cię z wiadomych powodów, mam rozumieć?
Kiwnęłam głową. Miałam dość tego dnia, siebie i świata. Miałam dość wtrącających się w życie panów Wellingera i Schustera, który dostawał w łapę za to, by Andreas wciąż trenował, by był najlepszy.
- Jestem w ciąży.
Brzdęk tłuczonej szklanki, z której za moment miałam pić wodę niegazowaną.
- Co ty mówisz, dziecko? - szept pani Meyer mnie dobił.
- Jestem w ciąży. Spodziewam się dziecka Andreasa. Tak, Andreasa Wellingera, przyszłej gwiazdy skoków narciarskich. Słyszałam to milion razy, kolejny milion usłyszę, ale czasu nie cofnę. Mam problem.
- Kochanie, nie wiem, co mam ci powiedzieć. Andreas wie?
- Gdyby wiedział, wiedziałby i pan Stefan. I wówczas mnie by tu nie było, bo skłonna jestem uwierzyć, że kiedy się dowie, udusi mnie własnymi rękoma.
- Musisz mu powiedzieć.
- Wiem. Ale nie chcę robić mu kłopotów. Zbyt mocno go kocham, by teraz wkopywać go w coś takiego. Nie mogę, byłabym potworem.
- Nie byłabyś. Przemyśl to, skarbie. Dziecko to obowiązek, a nie zabawa - usłyszałam. Odłożyłam kawałki szkła, które chwilę wcześniej zbierałam z podłogi na szafkę przy zlewie.
- Wiem. I tego się boję. Dziękuję za wszystko, ale nie czuję się teraz zbyt dobrze i chciałabym iść do domu. Raz jeszcze dziękuję za wysłuchanie i przepraszam za problem. Mam prośbę. Nie chcę, by mówiła pani cokolwiek Andreasowi. To ja muszę wezbrać się w sobie.
- Wiem, dziecko. Idź się położyć, trzymam za was kciuki.
Ruszyłam w stronę mieszkania. Już chciałam odkluczyć drzwi, kiedy one i bez tego ustąpiły. Andreas był w domu.
- Jestem, kochanie!
- Słyszę, jestem w pokoju! - poinformował mnie skoczek. Nawet i bez tego, wiedziałam, gdzie jest. Mój chłopak nie potrafił cicho słuchać telewizora, którego dźwięk roznosił się po całym domu. Wkroczyłam do pomieszczenia i pierwsze co, dałam mu buziaka prosto w usta. Nigdy tego nie robiłam. To on, kiedy wracał, mnie całował. Nigdy na odwrót.
- Co się stało, że moja Carina całuje mnie na powitanie?
Carina jest w ciąży. Carina nosi pod sercem twoje dziecko. Carina ma straszny mętlik w głowie. Carina będzie matką. Carina będzie osiemnastoletnią matką dziecka dziewiętnastolatka, który ma być sławnym skoczkiem. Carina jest w ciąży...
- Nic się nie stało, stęskniłam się za tobą, Ostatnio prawie wcale nie ma cię w domu. Brakuje mi tego.
- Mnie również, ale sama rozumiesz. Trener Werner daje mi więcej wycisku na treningach - bo ma za to płacone, Andi - ojca też muszę odwiedzić, z kumplami pogadać. A właśnie, dzwonił też do ciebie nasz zapominalski Marinus?
- Tak, dzwonił, dogadaliście się?
- Pewnie, już nie ma żadnych pytań - uśmiechnął się. Lubiłam, kiedy to robi. Czułam, że jest szczęśliwy, a tylko tego chciałam.
- Mogę się przytulić?
- Jasne. Carina, nawet nie wiem, czemu mnie o to pytasz!
Pytam, bo więcej mogę tego nie zrobić. Po tym, jak wyrzucisz mnie z domu po konsultacjach z rzeźbiarzami twojego losu, malarzami kariery, Wellinger.
Wtuliłam się w jego tors, zaciskając w pięści jego koszulkę. A z oczu popłynęły łzy. Było źle i właśnie w tamtym momencie zaczęłam zdawać sobie z tego sprawę.
Dzień dobry! :)
Jestem w tempie ekspresowym z rozdziałem pierwszym. Mam nadzieję, że wyjaśniłam wiele niewiadomych i nie zawiodłam.
Ale cóż, od tego są komentarze!
Liczę na długie opinie, bo wręcz kocham czytać Wasze wywody na temat tego, co piszę :)
Do kolejnego, Wasza Dominika x
Super! Bardzo przemyślany rozdział, zapowiada się ciekawie, widać, że Cię to interesuje. Pozdrawiam i do następnego razu /natalia. :)
OdpowiedzUsuńWOW! Boski rozdział, wspaniale się go czyta i chce już więcej!
OdpowiedzUsuńWow wow wow!
OdpowiedzUsuńWspółczuję Carinie, ale nie może odejść od Andreasa. On nie jest głupi i jej nie zostawi przecież! Ale jego ojciec...
Mam tylko nadzieję, że Carina mu powie. a nie ucieknie bez słowa.
Ogólnie wszystko mi się podoba i czekam na więcej ;)
Genialne! Ciekawe, no kurde wciągnęło mnie! Czekam na następny i pozdrawiam @bittyprincessx :)
OdpowiedzUsuńSuuper! Boże tak fajnie piszesz i przyjemnie się to czyta. Ciekawe czy Andi się dowie sam, czy Carina mu powie? Hahahaha, ale to już wolę sobie zostawić na następny rozdział :*
OdpowiedzUsuńCo tu dużo gadać? jest idealnie!
OdpowiedzUsuńGdybym była na miejscu Cariny też bym lata jak wściekła z tymi testami ciążowymi, a gdyby jakaś aptekarka tak się zwróciła do drugiej, to pewnie tak bym nie odpowiedziała. Dziewczyna nie ma kości w języku, ale może to jest dobre?
Marinus, on się kiedyś zgubi! Jak można zapominać? On był na Maderze, gdy to było mówione, czy jak? :)
Dobrze, że dziewczyna znalazła sobie taką powierniczkę, jaką niewątpliwie jest pani Meyer. Jestem pewna, że byłaby zdolna im pomóc, jeśli by tego potrzebowali.
Nie powiedziała mu jeszcze, z drugiej strony co się tutaj dziwić? Jego kariera napędza rozwoju, a ona miałaby mu po prostu tak wyjawić? Mam nadzieję, że nie da nogi, żeby mu o tym nie powiedzieć, jestem też ciekawa jego reakcji...
Na razie to tyle, czekam na kolejne rozdziały, @luuvmysahineq x
Super sie czyta. Ciekawi mnie co zrobi Carina.
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić... Pisz dalej tak jak piszesz!
/ @Beti_Ju_ok
Jestem strasznie ciekawa,co zrobi Carina. Chciałabym,żeby było kolorowo,ale pewnie nie będzie hahaha ale oni są taką słodką parą aww
OdpowiedzUsuń@sleppydream x
Witam ponownie :)
OdpowiedzUsuńKiedy już wytłumaczone są wszystkie nierzetelności (ulubione słowo pana nauczyciela od keyboardu), mogę przejść prosto do treści.
Dobrze Carina nagadała tej lafiryndzie z apteki! W takim zawodzie zdecydowanie powinno się uważać na to, co się mówi.
Intryguje mnie postać pana Stefana. Mam nadzieję, że będzie nam dane jej się przyjrzeć bliżej.
"- Co się stało, że moja Carina całuje mnie na powitanie?
Carina jest w ciąży. Carina nosi twoje dziecko. Carina ma straszny mętlik w głowie. Carina będzie matką. Carina będzie osiemnastoletnią matką dziecka dziewiętnastolatka, który ma być sławnym skoczkiem. Carina jest w ciąży ...
- Nic się nie stało, stęskniłam się za Tobą, Ostatnio prawie wcale nie ma cię w domu. Brakuje mi tego."
To takie prawdziwe. Młodzi ludzie tak często przybierają fałszywe twarze, nawet przy najbliższych osobach, a może właśnie szczególnie przy nich...
Znowu bardzo podoba mi się końcówka, ostatni akapit znowu jest tym najlepszym. Tak trzymaj! Dobrze skończyć to też wielka sztuka!
Całuję, ściskam i tulę,
Skwarek xx
Awwwwww popłakała się moja bidulka :( nie zazdroszczę Catrine, naprawdę. Mam nadzieje, ze Andi jej nie wyrzuci... Jak kocha to nie wyrzuci, a chyba kocha, prawda? Czekam na następny!!!
OdpowiedzUsuńLexi (@Ola143Cody)
PS.
Zapraszam do siebie :)
www.naila-my-drug.blogspot.com
Rozdział super, opowiadanie suuuuuper... :33 bardzo mi się podoba, bo widać że jest to przemyślane i dobrze zrobione ♥ powtórzę jeszcze raz.. podoba mi się Twój styl pisania, sposób w jaki jest napisane jakiekolwiek zdanie jest naprawdę wspaniały :D czyta się to z wielką chęcią :3 mam nadzieję że szybko będzie następny :* /@Halo_Lolaa
OdpowiedzUsuńSwietne!!! Zapraszam do mnie!
OdpowiedzUsuńnie wiem co napisać..może to,że rozdział był oczywiście bardzo fajny :) ciekawe co będzie później..nie mogę się doczekać.Oby tylko Carina nie odeszła ;_; to takie...prawdziwe
OdpowiedzUsuńNo super ! Mam nadzieję , że Ona nie ucieknie bez słowa , tylko powie mu o wszystkim ! Pisz , pisz już nie moge się doczekać ;) | Agata ♥
OdpowiedzUsuńDroga Dominiko, (mogę się tak do Ciebie zwrócić, prawda?^^) jest mi niezmiernie miło, że zaprosiłaś mnie tutaj i czytałam rozdział z dużą przyjemnością. Trafiłam na Twój blog odrobinę wcześniej, zanim znalazłam komentarz u mnie i przeczytałam prolog, jednak nie zostawiłam śladu, zapisując sobie ten blog w zakładkach. Reklamowałaś się chyba na Twitterze i tam znalazłam link.
OdpowiedzUsuńJakie było moje zdziwienie, gdy znów zobaczyłam znajomy szablon? :) Mogę śmiało przyznać, że temat, jaki wybrałaś jest ciekawy, wcale nie banalny, a równocześnie też i ciężki. Lubię takie bohaterki po przejściach, które nie mają łatwo w życiu. Mam nadzieję, że dobrze nakreślisz postać Andiego. Ba, liczę na to! :) Będę trzymać kciuki za rozwój opowiadania i oby wena nie odstępowała Cię ani na krok :) Dodaję do obserwowanych i będę tu wpadać. Pozdrawiam :*
http://mein--weltschmerz.blogspot.com/
http://nie--opuszczaj.blogspot.com/
Świetnie! Jestem ciekawa na reakcję Wellingera. Ciekawe jakim ojcem będzie.. Pisz, pisz, musimy się dowiedzieć :D
OdpowiedzUsuńJak ładnie piszesz! Hyhyhy :D Jak dla mnie to mogłoby być więcej opisów, lubię opisy w fanfikach xd Ale tak też jest spoko ;>
OdpowiedzUsuńTo się Carina udupiła i tyle w tym temacie. Cztery razy sprawdziła i no widać - prawda. I co teraz będzie? Ja się obawiam reakcji Wellingera. Nie Stefana, ta jest wiadoma - zabiłby ją a potem dziecko, mimo że to niemożliwe ;x Ale Andreasa. Czy ją wyrzuci? Czy zaopiekuje się bardziej? A może Carina mu nic nie powie i po prostu odejdzie... Kurczeeeeee. Naprawdę ma twardy orzech do zgryzienia. Zobaczymy jak z tego wybrnie.
Pozdrawiam, weny życzę, buziaki xoxo
@Malgosiaa_
I zapraszam do siebie :) www.knotty-feelings.blogspot.com
Świetne, po prostu świetne. Nie, nie mogę ubrać tego w słowa. Przeczytałam go wcześniej, ale dopiero teraz dostałam się na komputer i komentuję. Uważam, że powinna mu powiedzieć, chociaż jest racja w tym, że może mu zniszczyć tym karierę. Nie wiem, nie wiem. Mam taki mętlik w głowie, ale naprawdę masz wielki talent.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie (mała reklama):D
http://whole-world-is-watching.blogspot.com/
Super, zapowiada się ciekawie ;p
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział ;)
@HoranAkaMyHero
Extra rozdział :D kiedy nastepny? Bo juz nie moge sie doczekac :*
OdpowiedzUsuńToo jest super, już tak bardzo się wciągnęłam, że sobie tego nie wyobrażasz!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie jak to się potoczy, bo wiem, że łatwo w żadnym wypadku nie będzie, ale nie sądzę,żeby Welli jakoś ją odtrącił, gorzej z jego ojcem.. Oj ciekawie! Czekam na następny. :)
Jest mi niezmiernie miło, że mogę czytać twojego bloga! Rozdział chociaż jest pierwszy to i tak jest już świetny i wciągający! Lubię Twój styl pisania, naprawdę! Temat opowiadania wybrałaś sobie dość trudny, ale myślę że jest on jak najbardziej na czasie i poradzisz sobie z nim, bo masz po prostu talent! Nie mogę się doczekać 2 części.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam @luuvmygregor. <3 x
Nominowałam Cię do Liebster Award :) wszystkiego dowiesz się tu onlyfriendsbutalways.blogspot.com .
OdpowiedzUsuńA więc jestem! :)
OdpowiedzUsuńKiedy trafiłam na pierwszego bloga o Andreasie w sierpniu, szukałam następnych i teraz trafił mi się kolejny! :D
Pierwszą rzeczą , która mnie zdziwiła to w prologu "jestem w ciąży" zwykle akcja toczy się powoli, a tutaj tak bezpośrednio padło to zdanie, i dobrze! Będzie ciekawiej, inaczej! :)
Życzę weny :D
P.S bardzo ładnie piszesz, bogate masz słownictwo
Ada, tak, ta Ada ^^
Witam, witam! I na wstępie przepraszam. Znowu. Nie wiem, co ze mną nie tak, ale przynajmniej tu będę się starała komentować na bieżąco, dobrze? Wybacz. :(
OdpowiedzUsuńDobra. Zacznijmy od mojego UKOCHANEGO zdania: "I nagle ja miałam powiedzieć mu, że w okresie, kiedy jego kariera nabiera tempa zostanie ojcem?".
To stawia sytuację w takim świetle... czegoś nieodwracalnego. I to jest tu chyba najsmutniejsze. Mówiłam już i powtarzać będę, że według mnie z takim tematem poradzisz sobie świetnie, ale mimo wszystko jest to trudne i... Wiesz, co mam na myśli.
Lubię Carinę (tylko jej nazwiska nie, hahaha!). Jest taka... ludzka, emocjonalna. Coś na pewno łączy ją ze mną.
Naprawdę jestem bardzo ciekawa, co Ty przygotowałaś dla tych bohaterów. Bo mam wrażenie, że to jest jeden z wielu problemów. Dopiero pierwszy.
WŁAŚNIE! Czuję, że... A może nie?
Ale Carina zostawiła test w łazience. Gdyby tak o nim zapomniała, a Andreas by się na niego natknął...
Cóż, czekam!
<3 Twoja Tusia x
Jeeej . ! Skoczkowie to nie do końca moj klimat ale to sie zapowiada świetnie ^^
OdpowiedzUsuńCzytam dalej :D
Spoko się czyta. Jestem zaciekawiony co się wydarzy dalej?
OdpowiedzUsuń54 years old Assistant Media Planner Arri Govan, hailing from Picton enjoys watching movies like Where Danger Lives and Cooking. Took a trip to Monastery of Batalha and Environs and drives a Ferrari 212 Export Berlinetta. Wiecej wskazowek
OdpowiedzUsuń