Wadą wyjazdów było, zdecydowanie, wczesne wstawanie. Nigdy nie byłam typem rannego ptaszka, a ostatnio doszła jeszcze senność. Ale autobus miał już o szóstej trzydzieści zabrać nas, czyli kadrę skoczków, trenerów, ludzi od wszystkiego i rodziny. Taki zwyczaj Letniego Grand Prix. Oprócz mnie, od Andreasa jechał również jego ojciec, który przecież nie mógł odmówić sobie podziwiania syna na żywo. Wsiedliśmy do autokaru, który zaparkowany czekał na wszystkich pod budynkiem siłowni, gdzie chłopcy mieli większość treningów. Szybko wzrokiem znalazłam Heidi siedzącą obok Marinusa i właśnie w tamtą stronę się udaliśmy.
- Witajcie, kochani! - przywitałam się i pocałowałam kolejno najpierw blondynkę, a następnie przyjaciela - Gotowi na podbój polskich skoczni?
- Marinus jak najbardziej! A ja znów nie mogłam spakować się z walizkę. Za mało miejsca na wszystkie potrzebne mi rzeczy!
- Właśnie Heidi, dobrze mówisz. Uwierzcie mi, że z trudem zostawiła trzy sweterki, dwie pary dżinsów i parę adidasów. Przecież to tylko trzy dni, kochanie - roześmiał się skoczek i objął ramieniem ukochaną.
- A ty nawet nie wiedziałeś, gdzie twoje koszulki, bałaganiarzu! - odpłaciła mu się dziewczyna - Ale co tam o sobie będziemy mówić, co u was? Dawno się nie widzieliśmy.
- Wszystko po staremu. Cieszę się, że i trener, i pan Wellinger zgodzili się, żebym jechała. Planowaliśmy to z Andreasem już po zakończeniu zimowego sezonu i czekaliśmy tylko na ich zgodę - odparłam. Cudownie, że nie wiedziałam, że akurat wpadniemy. I że mogę wymiotować, co jest przecież normalne w ósmym tygodniu ciąży. W tygodniu udawało mi się to ukryć - mój chłopak ciągle albo trenował albo był na jakiś ważnych spotkaniach odnośnie wyjazdu do Wisły. A tu będę z Heidi i czasem z chłopakami. Wydawać by się mogło, że tak łatwe, ale zarazem tak skomplikowane i domagające się wyznania prawdy. W końcu, Carina, masz mało czasu.
- I będzie idealnie, mała!
Do Polski dojechaliśmy po dobrych dziewięciu godzinach, wliczając w to postoje w Austrii i Czechach. Autokar zaparkował przed hotelem, który przez najbliższe trzy dni mieliśmy zajmować. Akurat rozpakowywałam swoje rzeczy w pokoju moim i Andreasa, kiedy, nawet nie pukając, do pomieszczenia wpadła jak strzała nasza blondyneczka.
- O osiemnastej idziemy do baru, porozmawiamy, wypijemy po małym piwku. My, bo chłopcom Schuster głowy by pourywał! To jak, pasuje?
- Pewnie, o osiemnastej na dole - odezwał się Andreas, który właśnie wyszedł z łazienki.
Heidi uśmiechnęła się szeroko i wyszła z naszego pokoju równie szybko, jak tu zawitała.
- Tęskniłem za momentami, kiedy jesteśmy tylko we dwoje - Andreas, kiedy tylko nasza znajoma nas opuściła, podszedł mnie od tyłu i zamruczał mi do ucha - Zostaw te ubrania, Carina.
- Nie, Andreas, nie teraz! - zaprotestowałam, kiedy chłopak zaczął coraz czulej mnie całować. Wiedziałam, co ma na myśli, a ja byłam nie dość, że zmęczona to jeszcze niekoniecznie do tego chętna - Jeszcze trochę i musimy być na dole. A, cytując trenera Wernera - o jego ojcu nie wspomniałam, dzięki Bogu, że ugryzłam się w język - 'nie możesz rozpraszać się amorami przed zawodami'. Trzymajmy się tego, Andreas.
Wybrnęłam. I jeszcze nie musiałam wyznawać prawdy, jakież to szczęście!
- Może i masz rację, przepraszam, nie powinienem był, Carina.
- Nie przepraszaj, tylko odłóż to na później - wysiliłam się na coś w rodzaju uśmiechu. Na dużo później, naprawdę.
- Zrozumiane! - skradł mi buziaka i wyszedł z pomieszczenia, zapewne zszedł już na dół, do Marinusa i Heidi. Wyszedł tak szybko, jakby speszony. Stwierdzenie, że ostatnio żyliśmy obok siebie, a nie z sobą było tak trafne. Czułam się opuszczona. Złudzenie czy rzeczywistość? Bałam się reakcji Andreasa, co równało się z tym, że mam trzy wyjścia. Powiedzieć mu teraz, powiedzieć mu później, kiedy już zauważy lub odejść. Losujemy? A co wypadnie? Niełatwo być kobietą! W tamtym momencie wolałabym być mężczyzną mającym wszystko i wszystkich gdzieś. A ty męcz się ze sprzątaniem, nauką, jak w moim przypadku, gotowaniem, byciem dobrą dziewczyną i przeszłym macierzyństwem! Telefon zadzwonił. Heidi pytająca, kiedy zejdę. Nie miałam wyjścia. Wyluzować się, porozmawiać o głupotach i na chwilę się zapomnieć. Tego było mi potrzeba.
- Cześć wszystkim - ogólnikowo przywitałam się z Severinem, Andreasem Wankiem, Richardem i ich znajomymi, których nie znałam. Przysiadłam się do Heidi, zajmującej miejsce przy barku. Andreas i Marinus siedzieli kilkanaście metrów dalej, przy stoliku i konwersowali nadmiernie gestykulując.
- Wreszcie jesteś. Dwa małe piwa poproszę - zwróciła się do przystojnego, czarnowłosego barmana, który stał naprzeciw nas, z przyklejonym sztucznym uśmiechem - pewnie mu za to płacono.
- Nie, ja wolałabym wodę, najzwyklejszą - powiedziałam mężczyźnie, a ten kiwnął głową.
- Mała, nie chcesz czegoś z alkoholem? Co się stało, Carina? - zdziwienie w głosie Heidi Ellermann nie było udawane. Lubiłam czasem wyjść ze znajomymi na piwo, a teraz nagle zrobiła się ze mnie abstynentka.
- Ostatnio miałam problemy z żołądkiem, nadal czuję się nie najlepiej, więc nie ryzykuję - zaśmiałam się chcąc ukryć kłamstwo.
- To zrozumiem. Opowiadaj, co u ciebie, co u Andreasa?
- U mnie dość dobrze, czekam na wiadomość z uczelni, a Andreas, jak Andreas - treningi, spanie w domu - aż tyle - wypady z Marinusem... Sama dobrze wiesz! Życie dziewczyny skoczka nie jest łatwe, chyba przyznasz mi rację?
- Jak najbardziej! Ale wiesz, zwykle wychodzę gdzieś z kumpelami albo idę do rodziców, jak Marinusa nie ma w domu. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz, mała?
- Właśnie, Heidi, właśnie!
- Dobrze, że jeszcze im nic nie przyrzekałyśmy, zawsze można się z tego wyrwać, prawda? - Akurat to nie było w moim stylu, nie zapominając o moim stanie, ale Heidi była istnym wulkanem energii i dziewczyną żądną przygód.
- Niby tak, ale...
- Carina! Masz osiemnaście lat, ja jestem te cztery lata starsza. Chyba nie planujesz już ślubu i dzieci z Andreasem? - roześmiała się głośno, aż Severin, dotychczas wpatrzony w swoją dziewczynę, spojrzał na ukochaną Krausa. A mnie żołądek podszedł do gardła - To by im zepsuło karierę, mała. Najpierw skoki, a dopiero za siedem, może osiem lat rodzina, jak to sportowcy. Ale wiedziałaś, w co się pchasz, więc nie ma co dużo nad tym myśleć. Coś się stało? Zrobiłaś się taka blada, Carina!
- Nie, wszystko w porządku. Chyba. Wiesz co, Heidi, ja muszę iść się położyć, najwidoczniej nie zdążyłam wyzdrowieć po moich ostatnich problemach z żołądkiem. A teraz wybacz, ale cię opuszczę - stwierdziłam i udałam się w kierunku pokoju zajmowanego przeze mnie i Andreasa.
Szłam blisko ściany, bojąc się, że upadnę. Zawroty głowy, ciemność przed oczyma. Jakie to miało znaczenie? Wszystko zaczęło mi się zlewać. To nie ma sensu. Heidi ma rację. Dziecko to droga do złamania kariery. Ale dzisiaj jest jutrem podjętych decyzji. Jest mi tak ciężko. Zbyt mocno kocham Andreasa, by teraz obarczać go naszym problemem. Brzmi tak absurdalnie. Nasze dziecko. Nie tylko moje. Gdyby Andi nie byłby skoczkiem, wszystko byłoby łatwiejsze. Moja psychika wysiadła tydzień temu. Zamiast na matematykę mogłabym iść na aktorstwo, chyba się do tego nadaję. Andreas, jak widać, póki co niczego nie zauważył.
Cudem trafiłam do wynajętego przez nas pomieszczenia. Szybko zrzuciłam z nóg buty, pobiegłam pod prysznic, a następnie się położyłam. Andreas pewnie jeszcze rozmawiał z Marinusem, więc miałam czas, by się popłakać. Znów. Ale miałam w głowie plan, do którego zrealizowania potrzebowałam niejakiej Heidi Ellermann.
- Mała, jesteś w końcu! Myślałam, że już nie przyjdziesz, a zaraz zaczynają się zawody. Spóźniłaś się na skoki próbne. Dobrze, że zajęłam ci miejsce - blondynka uśmiechnęła się, kiedy o godzinie piętnastej czterdzieści dwie stanęłam przed nią, kiedy to miałam pojawić się już niespełna godzinę wcześniej. A teraz trafiłam na skoki ostatnich dziesięciu zawodników.
- Carina, Andreas skakał małe pięć minut temu, szkoda, że nie zdążyłaś.
Też żałuję, kochana moja, ale nie byłam w stanie. Tego się obawiałam, ale co zrobić? Pół godziny dochodziłam do siebie, dobrze, że nikt nie widział kilkadziesiąt minut wcześniej.
- To tylko seria próbna, a ja... musiałam zadzwonić do pani Valerie z zapytaniem, czy nie przyszedł do mnie list z uczelni. Zagadałam się z nią i głupio wyszło - kłamstwo numer jeden.
- Rozumiem, nie tłumacz się. Zaraz zaczyna się drużynówka! Nie wiem, czy wiesz, ale Schuster wystawił twojego Andiego, mojego Marinusa, Richarda i Severina. Mocny team, nie uważasz? Austriacy też są mocni, ale lato nie służy im tak, jak zima. Jestem zdania, że wygramy - słowotok z ust Heidi. Czasem bywała męcząca, ale takie gadulstwo miało i swoje zalety. Momentami.
Konkurs minął niesamowicie szybko. Gardło bolało mnie od krzyku, a ręka od machania flagą Niemiec. Opłaciło się. Tak jak przewidywała Heidi, chłopcy zajęli pierwsze miejsce. Tuż za nimi uplasowali się Norwegowie, a na najniższym stopniu podium stanęli Polacy, którzy skakali przecież u siebie, ale delikatnie słabszy skok Dawida Kubackiego uniemożliwił im wygranie zawodów. Po odsłuchaniu hymnu państwowego i wręczeniu upominków ludzie zaczęli się rozchodzić. Moja towarzyszka złapała mnie za rękaw i pociągnęła.
- Idziemy poplotkować do nas? Znaczy się do mojego i Marinusa pokoju? - zapytała na uboczu.
- Pewnie, mi to odpowiada. Od razu? Bo wiesz co, Heidi? Widziałam, że masz ze sobą komputer, na dole napisane było, że hotel ma darmowe wi-fi, a ja musiałabym skorzystać. Nie masz nic przeciwko? - zapytałam, tym samym wcielając w życie plan ułożony poprzedniego wieczora - Chłopcy pewnie wrócą dopiero za jakąś godzinę, po spotkaniu z trenerem Wernerem, więc...
- Jasne, nawet nie pytaj!
Usiadłam na kanapie, położyłam na kolanach laptop Heidi i otworzyłam przeglądarkę. Właścicielka komputera postanowiła zejść na dół, by coś zjeść, także nikt mi nie przeszkadzał. Wpisałam w wyszukiwarkę frazę. Trzy interesujące wyniki. Włączyłam komórkę i zapisałam sobie w notatkach numer telefonu i adres. Berlin. 700 km od Ruhpolding. 6 godzin jazdy pociągiem. I potrzebne półtora tysiąca Euro. Liczyłam na to, że Heidi mi pomoże. Wykasowałam historię wyświetleń, wyłączyłam urządzenie i odłożyłam je na stolik. Nie myślałam już o tym, czy chcę dobrze postąpić. Dla mnie liczył się tylko Andreas i nie chciałam go skrzywdzić. Chciałam, by był znanym i wybitnym skoczkiem młodego pokolenia. Tak, chciałam i właśnie małymi kroczkami zaczęłam do tego dążyć. Po dwudziestu minutach, które spędziłam na wpatrywaniu się w okno, z jadalni wróciła Ellermann.
- Znalazłaś to, czego szukałaś? Przyniosłam tobie kanapkę, chcesz może?
Pokiwałam przecząco głową. Blondynka wzruszyła ramionami i sama zaczęła konsumować przyniesione jedzenie.
- Mam do ciebie nietypową prośbę, Heidi.
- Zamieniam się w słuch, mała.
- Dałabyś radę pożyczyć mi półtora tysiąca Euro? Potrzebowałabym jak najszybciej. W przyszłym tygodniu, po zakończeniu zawodów w Polsce.
- Po co ci tyle pieniędzy? - na twarzy ukochanej Krausa malowało się zdziwienie.
- Mogłabym ci wyjaśnić to potem? Nic strasznego - drugie kłamstwo w ciągu doby, Carino. - To zmieni moje życie, Heidi. Masz tyle pieniędzy, czy kombinować gdzieś indziej?
- Nie no, mała, mam jakieś oszczędności na koncie, rodzice mi odkładali od czasów mojego dzieciństwa i nazbierała się niezła suma. A to półtora tysiąca mnie nie zbawi, nie mam teraz wielkich wydatków, więc bez problemu. Oddasz mi, kiedy będziesz miała, nie martw się. Wypłacę ci te pieniądze, kiedy tylko będziemy już w domu, dobrze?
- Będę ci dozgonnie wdzięczna - a sobie dozgonnie będę wypominać ten moment - Ratujesz mi życie, raz jeszcze dziękuję! I coś jeszcze. Nie mów nic Andreasowi, niech to pozostanie między nami, zgoda?
- Na mnie zawsze możesz polegać - powiedziała blondynka i przytuliła mnie mocno do siebie.
Od tego dnia miałam siebie nienawidzić. Brzydzić się siebie każdego dnia. Czasem przychodzi nawrócenie, ale... Racjonalne myślenie odłożyłam do szuflady. Myślałam nie o sobie, o tym, że będę nieszczęśliwa. Myślałam tylko o moim aniele. O Andreasie, dla którego byłam w stanie zrobić wszystko.
Dzień dobry, witajcie!
Oto i rozdział trzeci, który odsłania wiele kart. Coś zaczyna się dziać :)
Chciałam przeprosić, mówiłam, że rozdział pojawi się w zeszłym, już, tygodniu, ale nie zdążyłam. Miałam gości, bo właśnie wczoraj skończyłam lat szesnaście (DOSTAŁAM OD MOJEGO ANIOŁKA AUTOGRAFY KAMILA STOCHA I DAWIDA KUBACKIEGO, KTO CIESZY SIĘ WRAZ ZE MNĄ? *o*) i nie miałam ani czasu, ani weny, także przepraszam!
Sama nie wiem, czy jestem zadowolona z tego rozdziału, dlatego, jak zwykle, ocenę pozostawiam Wam.
Do następnego!
Pozdrawiam i przesyłam telepatycznie buziaki,
Dominika! <3
P.S. Chcesz porozmawiać ze mną o Carinie i Andreasie? Zapraszam na twittera: @luvmydortmund :)
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO !!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze te pieniadze nie zostana wydane na to o czym mysle ...
Swietny rozdzial :) mam nadzieje ze szybko pojawi sie nastepny <3
Zycze weny :)
Do przeczytania .
malinowo mietowa. / winningismyaim
omfg jejku gratuluje! I rozdział jak zwykle świetny <3 dsddcfsafgwh tyle się dzieje czekam na kolejny i pozdrawiam /@bittyprincessx :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: to TEN cytat jako tytuł! Tak bardzo mi się on podoba, jejku... Jest genialny, naprawdę.
OdpowiedzUsuńPo drugie: Nie wiem, dlaczego, ale zwróciłam uwagę na to, że imię "Carina" naprawdę idealnie pasuje mi tu do głównej bohaterki.
Po trzecie: nie powinnam tak mówić, ale Heidi nie przekonuje mnie do siebie i naprawdę nie wiem, dlaczego tak jest. Może jestem ostrożna w stosunku do nowych bohaterów? Nie wiem, ale będę ją obserwować, to na pewno.
Po czwarte: nie będę ludziom czytającym spoilerować co do jednej kwestii (HA, JESTEM VIPEM I PONIEKĄD WIEM, CO SIĘ STANIE), ale wiesz, co mam na myśli.
Po piąte: boję się momentu, w którym Andreas się dowie. Znaczy... z jednej strony nie mogę się doczekać, ale boję się, jak zareaguje, co zrobi... Oby nie było to zbyt przybijające.
Po szóste: pisz, pisz, pisz szybciutko!
Po siódme: jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Wstyd mi, że kartkę i list dostaniesz później. Taka jestem okropna, grr. PRZEPRASZAM. :(
Kocham Cię,
Tusia xx
Kocham to opowiadanie! Rozdział jak zawsze stylowo no wysokim poziomie... czytać to jest przyjemnością ♥ jest ciekawie a mam nadzieję że będzie jeszcze lepiej niż do tej pory :) hm... nie wiem czy to Cię zmartwi, ale uwierz że nie masz czym.... ten rozdział chyba podoba mi się najmniej.. nie wiem od czego to zależy . Czekam na następny bo na pewno będzie wspaniały :*
OdpowiedzUsuńJeszcze życzę sto lat i spełnienia marzeń :** /@Halo_Lolaa
<3 chyba nic więcej nie mogę napisać :D
OdpowiedzUsuńzawstydzasz mnie swoim stylem pisania i wyobraźnią :D
pozdrawiam :* / @unnamedsoldierr
Mam nadzieję, że ona nie usunie jednak tej ciąży, no ale cóż poczekamy zobaczymy. Rozdział jak zwykle świetny, nie mogę się doczekać następnego. Życzę weny i pozdrawiam - @luuvmygregor :) x
OdpowiedzUsuńAle, ale, ale, ale, ale, ale, ale, ale, ale, ale, ale co? ;-;
OdpowiedzUsuńOk, najgorsze mi przychodzi to głowy, lalalala, nic nie myślę, nic nie myślę...
Przez ciebie nie będę mogła się doczekać kolejnego rozdziału ;;
Boję się co zrobi Carina. Czekam na następny [ nie mam wyjścia :c ]
Pozdrawiam i duużo weny ♥
No proszę. Jest i nasza kochana Polska! Powiem szczerze, że mnie również Heidi nie przypadła do gustu :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Carina niczego głupiego nie zrobi.
Proszę tylko o więcej Andreasa! :D
Czekam na kolejny.
A. xx
100 lat kochana! Wszystkiego Skocznego :* świetny rozdział. Chyba się domyślam co Carina chcę zrobić i oby tego nie zrobiła. Chcę już następny :* caluję ; )
OdpowiedzUsuńKurde, aż za bardzo wciągnął mnie ten rozdział, teraz będę rozmyślać. Moim zdaniem Carina źle robi, ponieważ jej ucieczka może jeszcze gorzej wpłynąć na karierę Andreasa, przecież chłopak się załamie. Jednak gdyby ona mu o tym powiedziała razem daliby jakoś radę, mimo tak młodego wieku. No nie wiem, nie wiem.. Zobaczymy. Całuję. :*
OdpowiedzUsuńZnów rozdział pochłonęłam w kilka minut. Wciąga :)
OdpowiedzUsuńJa tam jestem za tym, żeby Carina mu powiedziała, a nie uciekała. Ale może wróci..!?
Pozdrawiam, @echteliiebe :D
Wszystkiego najlepszego ! :* (troche spoznione :c ) jejku mam nadzieje ze Carina mu w koncu o tym powie bo nie ukrywam że ciekawi mnie jego reakcja :) Nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu. Życze dużo weny i pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńUgh... Carina! nie uciekaj! Kurde noo... nie możesz tak zrobić... Biedny Andreas ;c
OdpowiedzUsuńNajlepszego ;*
Weny i dawaj kolejne! *.*
To jest złe. Bardzo złe. Najgorsze. A wiesz dlaczego? Bo uzależnia. Jak nic innego. Czytasz i chcesz więcej. Serio, takie wciągające, że nie mogę! Ogólnie to Carina, matko. Ciekawe co jej przyszło do głowy.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
Z bardzo opóźnionym zapłonem: ŻE COOO? CARINA, MASZ ZDROWY MÓZG? ABORCJA?! Bo jak podejrzewa mój mózg, te półtora tysiaca potrzebne jej jest na ten "zabieg". Fuj. Czy naprawdę musi to robić? Ja rozumiem, że chce jak najlepiej dla Andreasa, że nie chce go stracić i w ogóle, ale... Może to nie musiałoby mu popsuć kariery? Weźmy np takiego Adama Małysza- też został ojcem w młodym wieku, na samym początku kariery! Przeszkodziło? A gdzie tam! Tak że tego... Liczę na to, że jednak mu powie, Andi zrozumie i wszystko będzie dobrze :D
OdpowiedzUsuńLubię twój styl pisania, wiesz? Jest taki przyjemny :) I ma opisy <3
@Malgosiaa_
[knotty-feelings]
Ach, jeszcze jedno mnie zastanawia: Dlaczego z Niemiec do Polski jechali przez Austrię i Czechy? :DD
UsuńPrzepraszam za poślizg w komentowaniu, ale ma straaaszne zaległości i u Ciebie i na innych blogach, a na moich to się nie działo nic od kilku tygodni..
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba! Uwielbiam jak piszesz w narracji 1-osobowej, bo Tobie to wychodzi świetnie.
Heidi jest nieźle irytująca, przynajmniej jak dla mnie, nie wiem jak Marinus z nią wytrzymuje, ale widocznie ma jakieś 'opory' na takie zachowania, albo lubi takie dziewczyny, no cóż.
Andi się rozochocił, cóż tu się dziwić, ale Carina opanowała sytuację niemalże zaraz. I jeszcze ten 'przypis' na boku, że będzie musiał sobie jeszcze długo poczekać, haha.
Nie, nie możesz im tego zrobić, ja już wiem co sobie Carina planuje, ale nie ma tak, nie nie nie! Nie może tego zrobić i koniec. Ale z drugiej strony wiem czemu chce to zrobić, nie chce mu psuć kariery, pewnie myślałabym podobnie, no nic.
Gratulacje jeszcze tych autografów, ten miesiąc jest obfity jeśli chodzi o rękopisy, dostałaś moje (xd) i jeszcze na szych skoczków... Tylko gratulować!
Idę do czwóreczki, pozdrawiam, luuvmysahineq