środa, 4 czerwca 2014

Rozdział V. Szczęście czy... szczęście?

Bawisz się w Boga, Carina. Igrasz z losem. Carina. Zastanów się, Carina. Chciałam wstać z ławki, którą zajmowałam. Zakręciło mi się w głowie. Pierwsze spotkanie z Andreasem. Mroczki przed oczyma. Pierwszy i każdy kolejny pocałunek. Promieniujący ból głowy. Wspólne mieszkanie. Niedobrze mi. Niedzielna szarlotka z panią Valerie. Opadłam na drewniane siedzenie. Erik z pociągu. Klinika. Carina, nie matka. Nawet nie wiem, kiedy wszystko przemknęło mi między palcami. Pochopność jest wadą. Rozum mówi 'zrób to', a serce ma wątpliwości. Zaczęłam płakać. Szesnaście kroków, by poddać się zabiegowi. Chcę, nie chcę, chcę, nie wiem. Głupota ludzka odpowiedzią na słabości. Wymijanie od odpowiedzi ucieczką. Nie mogłam. Byłam porywcza, szalona. Byłam umysłem ścisłym, nie humanistą, choć akurat to mnie nie usprawiedliwia. Robiłam źle. Chciałam zrobić źle. Łzy płynęły strumieniem równomiernie po każdym z policzków. Masz już dziewięć tygodni, kochanie. Mamusia cię kocha i nie skrzywdzi. Obiecuję.


*oczyma Andreasa*
Wcale nie bawiła mnie ta zabawa, w którą grała Carina. Jakieś znikanie, tajemnicze kartki. Dzwoniłem do niej niezliczoną ilość razy. Nie odebrała. Zostawiła mnie. Przestała mnie kochać. Mój zawód i wyrzeczenia ją przerosły. Zdawałem sobie z tego sprawę, ale miałem nadzieję, że ona to zaakceptuje. Działo się, widocznie, inaczej. Poznała kogoś. Mającego więcej czasu, przystojniejszego i przystępniejszego. Mogłem się tego spodziewać. Bała się prawdy. Chyba wcale się jej nie dziwię.




Źle zrobiłam jadąc w przekonaniu, że usunę ciążę. Byłam osiemnastoletnią gówniarą doświadczoną przez los, ale bez jakiegokolwiek mądrego poglądu na świat. Wróciłam do hotelu. Położyłam w łóżku, przykryłam kocem i zasnęłam ze łzami w oczach i ważną nauką w sercu.
Zbudziłam się pod wieczór. Co miałam dalej robić? Wrócić do domu i powiedzieć, że ta kartka to była pomyłka? Że nie wracam, że chcę odejść? To było raczej niemożliwe. Zmierz się sama z sobą, Carino Becker!


- Andreas? - odezwałam się cicho do słuchawki. Strach owładnął całe moje ciało.
- Carina, słońce! Gdzie ty się podziewasz? Wyrywam włosy z głowy, zamartwiając się o ciebie! Masz kogoś, tak? Chcesz mnie zostawić? Zrozumiem, nie ukrywaj przede mną prawdy!
- Andreas? - nie kontaktowałam. Emocje skumulowały się we mnie i mnie paraliżowały - Jestem w Berlinie w hotelu przy Augustraße , przyjedź - Miejsce to znajdowało się niespełna kilometr od klinki znajdującej się na tej samej ulicy.


Przerwałam połączenie. Nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej. Nic. Cierpiałam od środka, bojąc się tej prawdy, niezmiennie od dwóch tygodni. Ale musiałam mu powiedzieć, jak jest. A było źle. Lęk przed prawdą jest okropny i nikomu tego nie polecam. Czułam się kroplą w oceanie. Niezauważalna, wpadająca w kłopoty, jak w wodę. Bądź silna i zbierz się w sobie, Carino!
Siedziałam w fotelu i czekałam na niego. Wiedziałam, że droga zajmie mu przynajmniej sześć godzin. Nie wiedziałam czy w ogóle zechce po mnie przyjechać. Przecież zapytał 'Masz kogoś?'. Ale chyba mnie kochał, skoro chciał to zrozumieć. Byłam wszystkiemu winna. A większość miała dopiero nadejść. Andreas dzwonił jeszcze kilkukrotnie. Nie odbierałam. Wysłałam mu jedynie wiadomość. 'Czekam'.


Zasnęłam w tym starym fotelu, jak siedziałam, a bardzo wczesnym rankiem obudziły mnie mdłości. Jeszcze go nie było. Od telefonu minęło dziewięć godzin. Nie chciał przyjechać. Myślał, że go zdradzam. Że on jest tylko zabawką, która pojawi się na moje zawołanie. Musiałam nieźle go zranić. Spojrzałam na komórkę. Nie zadzwonię jeszcze raz. Nie mogłabym. Spakowałam swoje rzeczy dość szybko. Poszłam pod prysznic, uczesałam się i wyszłam z pomieszczenia. Udałam się do recepcji, by oddać klucze od zajmowanego lokum i wyszłam na zewnątrz. Na parkingu stało wiele samochodów, ale jeden zwrócił moją uwagę. Czerwone Audi. Znałam jeden taki model. Rocznik 1999, znienawidzona przeze mnie barwa lakieru i właściciel. Andreas Wellinger. Walizkę postawiłam na chodniku. Powoli zaczęłam zbliżać się do pojazdu. Stanęłam jakieś pięć metrów od niego. Drzwi się otworzyły. Z samochodu zaczęła wyłaniać się znajoma mi sylwetka. Okulary przeciwsłoneczne, które kiedyś sama mu kupiłam, biała koszulka polo i jakieś dżinsy. Spojrzał na mnie, uprzednio zdejmując przyciemniane okulary. Miałam ochotę rzucić się mu w ramiona, ale stałam jak sparaliżowana. On zamknął pojazd i zaczął iść w moim kierunku. Cztery kroki i staliśmy twarz w twarz.
- Czemu mi to zrobiłaś? - zapytał.
- Długo tu czekałeś?
- Wystarczająco, by przemyśleć wiele spraw.
- Andreas, dlaczego jesteś taki oschły wobec mnie? - spuściłam wzrok. Był poważny, już dawno go takiego nie widziałam. Bałam się tej strony jego charakteru.
- Nie jestem. Pomyśl, co ty zrobiłaś.
- Ale... Pozwól mi wszystko wyjaśnić - po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Ale jest co wyjaśniać?! - warknął - Znikasz tak nagle, ja martwię się, jak ten głupi! Musiałem ojcu i trenerowi powiedzieć, że potrzebuję dnia wolnego, bo chyba przeciążyłem kolano. Chcieli wysłać mnie na jakieś masaże, ledwo im uciekłem. Widzisz moje poświęcenie? Szaleję za tobą, ale... Nie możesz mnie tak oszukiwać i stawiać przed faktem dokonanym. 'Wyjechałam - chcę wrócić'. Rozumiesz to? Nie jesteś pępkiem świata, pamiętaj!
- Andreas, ja wiem i przepraszam- odparłam i spuściłam głowę. Tak bardzo chciałam się do niego przytulić. - Źle zrobiłam wyjeżdżając, ale bardzo tego potrzebowałam, uwierz mi na słowo. Ja tobie wszystko wytłumaczę. Ale wiedz, że bardzo ciebie kocham, nie mam nikogo, jak podejrzewałeś, ty jesteś dla mnie wszystkim! - powiedziałam i zbliżyłam się do niego. Pozwolił mi się objąć.
- Zareagowałem zbyt ostro, tak uważasz? - zapytał, a ja przytaknęłam - Myślisz, że to z zazdrości? Też bardzo ciebie kocham, ale jeśli uważasz, że jest już wszystko w porządku - mylisz się.
Delikatnie odepchnął mnie od siebie.


- Wsiadaj do samochodu, a ja pójdę po twoją walizkę - wykonałam polecenie. Cicho usiadłam na przednim siedzeniu obok kierowcy w Audi. Andreas po włożeniu mojego bagażu do bagażnika usiadł na siedzeniu kierowcy i odpalił samochód. Nikt z nas nie chciał albo nie był w stanie przerywać ciszy. Baliśmy się konsekwencji? Bałam się oskarżeń Andiego. On nigdy się tak nie zachowywał. Ktoś powiedział mu złego słowo na mój temat? A może on po prostu mnie kocha?
- Andreas, mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- Zaczekaj, zatrzymam się na jakiejś stacji, wtedy mi powiesz.
I zatrzymał się na parkingu przy stacji benzynowej. Zgasił samochód.
- Słucham - powiedział, odwracając się w moją stronę.
- Boję się, Andreas. Boję się twojej reakcji. Kiedy już się dowiesz, zrozumiesz, dlaczego uciekałam od problemu. Obiecaj, że mimo wszystko, będę kimś w twoim życiu.
- Po co te obiecanki?
- Zrób to dla mnie. To ważne, uwierz mi.
- Zatem 'obiecuję'. Byłaś, jesteś i będziesz kimś wyjątkowym.
- Andreas, ja... Ja jestem... Ja...
- Carina, wysłówże się! Nie owijaj w bawełnę, wszystko zniosę!
- Andreas, jestem w ciąży. To twoje dziecko, będziesz ojcem - wyrzuciłam to z siebie nadspodziewanie szybko. Patrzyłam za okno, nie byłam w stanie patrzeć mu w oczy. Czekałam na ten moment ponad dwa tygodnie. Chwila kompletnej ciszy. Spojrzałam na mojego ukochanego. Jego martwy wzrok wpatrzony był w kierownicę. Nic nie mówił. Dotknęłam delikatnie jego ramienia. Odtrącił moją rękę. Po chwili oprzytomniał.
- Nie żartujesz, prawda? - chyba był załamany, odezwał się ledwie słyszalnym głosem.
- Nie śmiałabym, kochanie.


Wyszedł. Trzasnął drzwiami. Kolorowa, pachnąca zawieszka zaczepiona na lusterku zabujała się. Widziałam go tam, na dworze. Krążył po wybrukowanym parkingu aż w końcu przykucnął daleko od samochodu i skrył twarz w dłoniach. Zaczęłam płakać. Wiedziałam. Ale co miałam zrobić? Ta aborcja byłaby dobrym pomysłem? Milion myśli na minutę i nagle żadnej, która mogłabym mi pomóc. Każde z nas rozpaczało na swój sposób. Ja w samochodzie z wyrzutami sumienia, a on kilkanaście metrów dalej, w cieniu rozłożystego drzewa. Kariera czy rodzina? Szczęście czy... szczęście? Każde z inną ważną zaletą. Pieniądze i sława czy raczej kobieta i dziecko u boku. Rozpacz definicją sytuacji, w której się znajdowaliśmy. Mnie brakło łez - jemu siły, by zrozumieć. Więc jaki scenariusz będzie tym naszym? Tym wybranym przez wszystkowiedzący los? Zgubiłam kilka puzzli. Zgubiłam poczucie bezpieczeństwa, bliskość i zrozumienie. Spojrzałam kolejny raz na Andreasa, nie podnoszącego się z kucek. Nie byłam w stanie do niego wyjść. Czułam, że sam musi to przetrawić. 

   Byłam gotowa na każdy możliwy krok z jego strony. Ale czy Andreas był gotowy go wykonać? 



Witajcie po długiej przerwie!
Przez ostatnie dwa tygodnie (jejku, jak ja tyle wytrzymałam bez Cariny i Andreasa?!) natłok obowiązków wziął górę i nie pojawiło się, niestety, nic nowego. Chociaż wiem, że czekaliście, bo kilka niecierpliwych osób pytało o kolejną część, co miłe :)
Rozdział napisać chciałam w niedzielę, a tu... dopadło mnie zapalenie gardła i znów nic. Dopiero wczoraj udało mi się coś (właśnie 'coś', bo kompletnie nie wiem, do czego zaliczyć ten rozdział) naskrobać i jestem :)

Chciałam też zapytać, co u Was słychać :) Macie jakieś plany na wakacje? A może ktoś z Was jedzie na Lednicę, gdzie i ja się wybieram? :)


Czekam na komentarze! :D
Krytykujcie, poprawiajcie, jeśli znajdziecie coś pozytywnego - piszcie! :)
Z góry wszystkim dziękuję i już dziś zapraszam na kolejny rozdział :)

Pozdrawiam i całuję! <3
Dominika x 

16 komentarzy:

  1. Dziewczyno masz talent;) Pisz kolejny jak najszybciej bo padne tu na zawał.czekam z niecierpliwością;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Omfg tęskniłam za tym, jejku :( ale rozdział genialny, szok, powiedziała mu, nareszcie! Ale oby nie były problemy z tego.. Pozdrawiam i czekam na następny <3 /@bittyprincessx

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo, czyli w końcu Carina odważyła się powiedzieć o ciąży Andreasowi, no nieźle. Rozdział baaardzo wciągający i z niecierpliwością czekam na kolejny - jak zawsze. :) Jestem ciekawa co będzie dalej. Weny życzę! Pozdrawiam - @luuvmygregor x

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak tęskniłam ♥ Cieszę się, że Carina wreszcie odkryła przed Andreasem karty, bo chłopak się pozbiera, da sobie radę i zmieni nastawienie do sytuacji, a aborcja byłaby nieodwracalna. Czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam c; ♥
    @sleepynxall

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju rozdział genialny :* mam nadzieje że Andi ucieszy sie z tego dziecka. No ale zobaczymy co bedzie dalej :) pozdrawiam i życze duużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. No po pierwsze to NARESZCIE ! Tak masakrycznie tęskniłam za tym opowiadaniem i nie mogłam się diczekać kolejnego rozdziału, ale już jest i się mega cieszę ;D
    Co do rozdziału to...
    WOW ! Szczerze ? Nie spodziewałam sie tego, że Carina mu w końcu powie, ale bardzo się cieszę, że jednak się na to odważyła.
    Przyznam szczerze, że trochę mnie przestraszyła reakcja Andreasa, ale nie dziwię mu się. Rozwija się, swoją karierę, zdobywa sławę, a tu takie coś... Jestem bardzo ciekawa co zrobi...
    Musisz szybko dać nowy <3
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejuu, oby reakcja Andiego była tylko szokiem! No przecież się trzeba cieszyć z takiej małej kruszyny! Świetny rozdział, a nie "coś" ;) hm. Moje plany na wakacje, mecze siatkówki i Bułgaria :D a co słychać u Ciebie? :) @nelaaa47

    OdpowiedzUsuń
  8. Nareszcie Carina mu powiedziała! Już nie mogłam się doczekać. Wchodziłam tu niemal codziennie, nawet dwa razy dziennie by sprawdzić czy jest nowy rozdział :) Wchodzę i dzisiaj, a tu rozdział i wielki banan na mojej twarzy :D Mam nadzieje, że Andreas się pozbiera bo przestraszyłam się tą jego reakcją. Chociaż wcale mu się nie dziwie. Pozdrowienia i weny :*
    ps. Jeśli miałabyś chwilę czasu zapraszam do siebie ;)))

    OdpowiedzUsuń
  9. piękne środki stylistyczne, masz talent! rozdział jest bardzo ciekawy, z ogromną ciekawością czekam na kolejny :D
    a co do wakacji to jak na razie jedno jest pewne: jadę na Memoriał Wagnera do Krakowa, niestety do Lednicy nie dam rady, ale mam nadzieję, że w przyszłym roku się uda :D
    pozdrawiam :* / @unnamedsoldierr

    OdpowiedzUsuń
  10. Matko Boska! Co to kurczę było? Zbyt dobrze i idealnie napisane jak na mój mały móżdżek. Jesteś genialną osobą i masz genialny talent. A ta Carina? Hmmm. Chyba dobrze, że mu powiedziała, a najważniejsze, że zrezygnowała z aborcji. Mam nadzieję, że Andreas jej nie zostawi, ale znając życie coś pomieszasz. :D
    Czekam na kolejny. Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak bardzo chciałabym coś skrytykować, ale.. naprawdę nie ma co! :)
    Znów pochłonęłam ten rozdział i nawet nie wiem kiedy. Czekam na kolejne części ;]
    @echteliiebe

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam dopiero teraz, bo przyznam szczerze, że nauka mi na wiele rzeczy nie pozwalała.. Co do rozdziału.
    Super go napisałaś, idealnie opisałaś to, co czuje Carina. z jednej strony jej się dziwię, a z drugiej nie. Przecież nie mogła od niego wiele oczekiwać, nie mogła tworzyć scenariusza w głowie, że od razu będzie szczęśliwy. Tak jak ona, on po prostu nie może w to uwierzyć, po prostu musi to sobie przemyśleć, przecież obydwoje są młodzi i może się tak zdarzyć, że kiedyś będzie im brakowało środków do życia. Wierzę jednak, że Andreas jest na tyle odpowiedzialny i mądry, że nie powie niczego głupiego, bo chyba na razie można się zastanawiać nad tym, co powie. Jedna, jedyna zagadka.
    P.S. Bardzo dobrze, że nie usunęła ciąży! Żałowałaby tego do końca życia, taka prawda.
    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Fantastyczny opis uczuć. Takie rozdziały fantastycznie się czyta.
    Nie mam czasu na komentarz, weszłam szybko tylko po to, by przeczytać rozdział.
    Ale mnie się podoba. W końcu mu powiedziała i co najważniejsze nie zabiła dziecka!
    Czekam na reakcję Andreasa.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wybacz mi Słoneczko, że piszę ten komentarz cała pod wpływem emocji po występie LemONa. Zdania mogą być nie do końca składne. Sama rozumiesz.

    Fakt, w końcu musiał nadejść ten moment, w którym Carina wyzna Andreasowi, że jest w ciąży - inaczej nie byłoby opowiadania. Jednak ten moment był tak smutny i przepełniony strachem, że... ugh. Dodatkowo umieściłaś go na końcu rozdziału, a nie na początku. Teraz musimy czekać, aby usłyszeć (tudzież przeczytać) jakiekolwiek słowo od Andiego!

    W każdym razie bardzo dobrze, że nie zdecydowała się na zabieg (VIP wiedział to już wcześniej, mniejsza).

    Muszą połączyć to wszystko jakoś. Siebie, swoją miłość, ciążę, czyli dziecko w późniejszym czasie, i pracę Andreasa.
    A ja wiem, że Ty to jakoś pięknie stworzysz!

    OdpowiedzUsuń
  15. Udało mi się doczytać do końca, czytałam ze trzy dni, ale opłacało się!

    Carina spanikowała i dobrze. Gdyby usunęła miałaby potworne wyrzuty sumienia, takie jakie mają kobiety po aborcji, nie wszystkie, ale większość tak.
    Nie rozumiem, czemu Andreas tak ją potraktował! Zachowywał się jak gnojek, bez obrazy dla twojej twórczości oczywiście. Na miejscu Cariny dałabym mu na rozpęd, a dziecko jakoś bym wychowała (wiadomo, że bym tego nie zrobiła). Ale ona go kocha i to chyba najbardziej przykre. Nie dałaby sobie pewnie rady bez Niemca, wiedząc, że nie są razem przez dziecko.
    Mam nadzieję jednak, że Andi przemyśli swoje zachowanie i spróbuje wspólnie z Cariną wychować dziecko, które jest przecież owocem ich miłości.

    Do następnego rozdziału, pozdrawiam, Ola x

    OdpowiedzUsuń
  16. Dotarłam późno, no ale cóż, sprawdzianowe tygodnie-killery nie dały mi czasu. Ale jestem w końcu. No to tak jak miałam nadzieję, postanowiła mu powiedzieć. Ale dlaczego kurde Andreas nie zareagował tak jak myślałam? On miał to zrozumieć, do cholery! Tymczasem przyjechał do niej, kurde, jakiś wybuch normalnie miał! Szaleństwo. No i nie wiem co teraz mam myśleć. Bardzo mam nadzieję, że on to jednak zrozumie i nie odtrąci Cariny. Ale coś mi mówi, że może być z nimi kiepsko. Ech... Naprawdę ciężka sytuacja. Tak jak sama napisałaś - szczęście vs. szczęście... Mam nadzieję że w następnym coś sie wyjasnia ;) x Pozdrawiam cieplutko! ;* @Malgosiaa_

    OdpowiedzUsuń