niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział VI. Obojętność rani, Andreas.

Siedziałam w tym cholernie czerwonym Audi. To nie mogło trwać wieczność. Pracownicy stacji zapewne już uznali nas za małolatów, którzy pokłócili się o drobnostkę. Prawda była zgoła inna. To chyba gorzej. Nie mogłam tam siedzieć i siedzieć. Wytarłam policzki chusteczką znalezioną w schowku samochodu i wysiadłam z pojazdu. Zaczęło kropić. A on tam kucał, wciąż z twarzą ukrytą w dłoniach. Stanęłam niedaleko jego osoby i bałam się podejść. Chłopak podniósł głowę. Widocznie poczuł krople deszczu na swoim ciele. Zauważył mnie i wstał. Patrzeliśmy na siebie w ciszy, oddaleni o kilka metrów. Każdy krok kosztował naprawdę dużo. Otworzyłam usta, ale z mojego gardła nie były w stanie wydostać się żadne słowa. A on płakał. Widziałam jego mokre policzki, łzy w jego oczach. Przełamałam się. Wykonałam te kilka kroków i stanęłam tuż przed nim. Podniosłam trzęsącą się rękę i otarłam jego łzy. Andreas złapał mnie za dłoń. I przez chwilę przytrzymał przy policzku, zamykając oczy. Chciałam się do niego kolejny raz przytulić, ale on każdą komórką ciała zaprotestował. Puścił moją rękę. Znów stał się dla mnie obcy.

- Który to tydzień?
- Dziewiąty. Wiem o tym od dwóch tygodni.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Bałam się twojej reakcji. Słusznie. Jak myślisz, dlaczego musiałeś odbierać mnie z Berlina?
- Chciałaś uciec, nigdy nie powiedzieć mi o dziecku, zniknąć z mojego życia, tak zwyczajnie. Dobrze myślę?
Opuściłam głowę. Jego trzęsący się głos z każdym słowem mnie dobijał.
- Nie tym razem. Pojechałam tam, żeby... chciałam usunąć to dziecko.
- Carina, co ty wygadujesz?! Jakie usunąć, zmysły postradałaś?
- Andreas, ja... Ja nie chciałam niszczyć ci kariery, kocham cię zbyt mocno, ale nie dałam rady, rozumiesz?! Stchórzyłam, stwierdziłam, że to nasze dziecko i nasza odpowiedzialność. Zostaw mnie, jeśli tak wolisz. Wiem, że to zły moment na potomka, ale co mam innego teraz zrobić? Powiedz mi, co?
Zrobiło mi się słabo. Andreas był na mnie zły. I właściwie. Chciałam zabić własne dziecko. Co ze mnie za matka? Myślałam tylko o mojej miłości do skoczka. I trochę o sobie. Ale chyba moje myśli poszły w złym kierunku. Nie tak powinnam zareagować.
- Usunąć dziecko... Dziewczyno, ty wiesz, co byś zrobiła?! Zdajesz sobie z tego sprawę?
Deszcz zaczął padać coraz mocniej. Przemoczyło mnie, ale bynajmniej tuszowało to moje łzy.
- Zdaję.
- Wsiadaj do samochodu, nie chcę teraz z tobą rozmawiać - zakończył rozmowę i ruszył w stronę auta.


Kiedy dojechaliśmy do naszego mieszkania, chłopak szybko wysiadł z pojazdu, wyjął mój bagaż i udał się do domu, a następnie zamknął się w pokoju. Ja nie miałam na nic siły. Położyłam się w salonie i zaczęłam się zastanawiać, co będzie. Andreas zaczynał mnie nienawidzić. Całkiem uzasadniony tok myślenia, Wellinger! Chciałam zabić jego dziecko, a teraz przez ciążę zniszczę mu karierę! Tak źle, tak niedobrze. Co ja miałam zrobić? Czekać? Chyba tylko to mi pozostało.
Po kilkunastu minutach najwidoczniej usnęłam, gdyż po jakimś czasie ktoś lekko mną potrząsał i szeptał 'Carina, obudź się'. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą panią Valerie. Jak ja dawno z nią nie rozmawiałam!


- Wybacz, dziecko, że weszłam, ale dzwoniłam do drzwi i nikt mi nie otwierał. A że drzwi zostawiłaś otwarte, weszłam - myślałam, że coś się stało - usprawiedliwiła się pani Meyer.
- Nie ma sprawy. I przepraszam, byłam zmęczona i zasnęłam. Ale... Andreas nie otworzył pani drzwi?
- Nie wiedziałam nawet, że jest w domu. Coś się stało, kochana? Masz takie zapuchnięte oczy. Dobrze myślę, że...
- Tak, Andreas o wszystkim wie - akcent z aborcją umiejętnie ominęłam - Jest źle. Zniszczę mu karierę, ale to nasz problem. On może chcieć to usunąć ze swojego życia. Może i tak byłoby lepiej? - zadałam to retoryczne pytanie siadając na kanapie - Może herbaty? Wybaczy pani, nic słodkiego chyba nie mamy, byłam na wyjeździe i tak do końca nie wiem, czy Andi coś kupił.
- Nie rób sobie kłopotu. Właśnie przyszłam zapytać, co u ciebie słychać, dziecko. Dawno u mnie nie byłaś, a chciałam wiedzieć, na czym stoisz. W końcu powiedziałaś mi prawdę, więc jakoś jestem w to 'wplątana'. Zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj! A, wiem, co miałam tobie przekazać! Był u mnie listonosz, widocznie Andreas był wtedy na treningu i nikogo nie zastał, dlatego zostawił u mnie dla ciebie list. Proszę - powiedziała starsza pani i wyciągnęła z kieszeni fartucha, który miała na sobie, białą kopertę - Ja już może pójdę. Wiesz, gdzie mieszkam, więc nigdy nie krępuj się do mnie zawitać. Do zobaczenia, Carino!


Bałam się otworzyć listu. Wiedziałam, że to z uczelni. Jednak się przełamałam. Pierwsze kilka linijek oficjalnej treści sobie odpuściłam. Trafiłam wzrokiem na zdanie napisane wytłuszczoną czcionką. 'Została Pani przyjęta na naszą uczelnię'. Rozpacz? Nie pójdę na te studia, będę przebierać pieluszki i gotować przecierki. Nie spełnię marzenia. Tak bardzo chciałam się tam uczyć! To jedna z bardziej renomowanych szkół, a teraz... Będę musiała zrezygnować. Cholera! Podniosłam leżący na ławie telefon i rzuciłam nim o ścianę. Drzwi któregoś z pokoi zaskrzypiały. W salonie ukazała się postać Andreasa. Miał czerwone oczy, rozczochrane włosy i był jakiś nieobecny.
- Co się to dzieje?
- Właśnie rzuciłam telefonem o ścianę, nie widzisz? - zapytałam ze stoickim spokojem, pokazując na części komórki leżące na podłodze - A tak poza tym przyjęli mnie na uczelnię. Ale co z tego, skoro i tak nie skorzystam?
- Dziecko to nie jest dobry pomysł na związek nastolatków, wiesz?
- Wiem, Andreas. Chciałam zrobić coś dla nas, podjąć męską decyzję, ale... Nie dałam rady, nie rozumiesz tego?
- Carina, chciałaś zabić nasze dziecko, nie zapominaj.
- W tym towarzystwie nie tylko ja jestem winna.
- Wybacz, ale wychowano mnie po katolicku i takie myślenie jest grzechem.
- A mnie wychowano w Domu Dziecka, a tam każda decyzja była dobra, by wybrnąć z jakiejkolwiek sytuacji.
Zamilkł. Nie tego się spodziewał. Rozmawiałam z nim, jak z kimś obcym, poznanym pięć minut wcześniej w parku na ławce. Nie wiedziałam, czego się jeszcze spodziewać.
- Aborcja nie jest decyzją. To wyrok na nasze dziecko - spojrzał na mój płaski jeszcze brzuch - Ale...
- Jest wiele 'ale', Andreas. Twoja kariera, twój ojciec, twój trener, potem problemy finansowe. Brałam to pod uwagę, dlatego pożyczyłam pieniądze i chciałam oszczędzić ci problemów.
- Jak to pożyczyłaś pieniądze? Od kogo?
- Od Heidi, ona nic nie wie. Powiem jej, że potrzebowałam na wyjazd do Berlina, do dawnej znajomej z bidula, która chciała mojej pomocy i tyle.
- Tak będzie lepiej, oni nie mogą się dowiedzieć o niczym.
- Nie sądzisz, że to... niemożliwe? Dziecko zacznie rosnąć, po mnie już za góra dwa miesiące będzie widać, że jestem w ciąży. Masz jakiś pomysł?
- Daj mi trochę czasu. Nie jestem gotowy podjąć jakąkolwiek decyzję. Chyba rozumiesz, że to dla mnie trudna sytuacja.


I wyszedł. Jak gdyby nigdy nic. Myślał teraz tylko o sobie. Ale miałam go winić? To wszystko spadło na niego jak grom. Miał problem, mieliśmy problem. Z jego ojcem, który był typem służbisty i wciąż tylko nadzorował jego karierę i z trenerem, który był pod wpływem pana Stefana. Siedziałam w tym salonie, patrząc na kartkę z potwierdzeniem przyjęcia mnie na uczelnię i zrobiło mi się... smutno? Wstałam z kanapy, ubrałam sandały i wyszłam z domu. Poszłam na cmentarz. Czułam potrzebę odwiedzenia rodziców, choć wiedziałam, że oni mi, niestety, nie pomogą.



*oczyma Andreasa*
Będę ojcem. Będę miał dziecko. Z Cariną. Wpadliśmy. Akurat teraz, kiedy kariera stoi przede mną otworem. Tabloidy wspominające o mnie jako o młodym ojcu, w każdej niemieckiej gazecie. Zażenowanie kolegów z kadry. Złość ojca. Niezadowolenie trenera. Odpowiedzialność rzucona na moje barki. Płakałem. Trudna sprawa. Powiedziałem Carinie, że najlepiej byłoby, póki co, odpuścić ten temat. Tylko co ona musi czuć? Jestem na nią zły. Nie potrafię z nią porządnie porozmawiać. Boję się tego, co będzie. Nie wiem, czy damy sobie radę. Mam się z tym kryć? Udawać, że wszystko jest w porządku? Ale co innego mi teraz pozostawało?



Jego obojętność raniła. Każde słowo wywoływało u mnie dreszcze. On nie wie, co z tym zrobimy. On chce być sławnym skoczkiem z wieloma zdobytymi tytułami. Boimy się odpowiedzialności. Media, jego ojciec, na końcu też kibice. Może i dałoby się to połączyć, ale to kosztowałoby nas bardzo dużo. Za dużo? W tamtym momencie żałowałam wielu spraw. Tego, że się z nim przespałam, myśli o aborcji, aż w końcu tego, że mu o wszystkim powiedziałam. 

    Może lepiej byłoby, gdybym go nigdy nie poznała?



Witam ponownie! :)
Już się czuje wakacje, prawda? *o*
Jestem znów, dodaję szóstkę. Chyba opuściła mnie wena, nie lubię tego uczucia. Napisałam to i sama nie wiem, jak mam to wobec siebie ocenić. Kolejny krótki rozdział, bo jak wiecie nie jestem mistrzem w pisaniu długich, ale moim zdaniem ukazujący naprawdę dużo.
Mam nadzieję, że potrafiłam przekazać to, co chciałam. Ich uczucia, ich myśli. To naprawdę trudne! Pogmatwałam im życie, znów, ale gdybym tak nie zrobiła, nie byłabym sobą :)

Czekam na komentarze, jak zwykle, w których możecie wyrazić swoje odczucia wobec zachowania Andreasa i Cariny, jestem tego bardzo ciekawa!


Do następnego! I jeśli nie dodam nic w ciągu tego tygodnia, życzę Wam cudownego początku wakacji! <3

Wasza Dominika x

21 komentarzy:

  1. Andi mnie zawiódł :c nie zachował się jak prawdziwy mężczyzna, który powinien ponieść odpowiedzialność za swoje czyny. Biedna Carina, szkoda mi jej. Wellinger zostawił ją z tym wszystkim samą :( caluję ; * @nelaaa47

    OdpowiedzUsuń
  2. w końcu jestem! przepraszam, że dopiero teraz..
    Bardzo lubię Twoje opowiadanie, świetnie piszesz!
    Mam nadzieję, że Andreas weźmie odpowiedzialność za to co się stało :)
    Pozdrawiam. Gosia (tt: @onlyydreams) ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny! Jestem ciekawa co będzie dalej. Weny życzę! ♥ / pozdrawiam @luuvmygregor x

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg smutny ten rozdział jejku:( tak bardzo się wczulam w to asdfgdssfghugf genialny rozdział, teskniłam za tym <3 pozdrawiam @ohmyneymar xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem jak to jest z weną, zaczynam coś pisać, a po jakimś czasie sama nie wiem o co mi chodziło :/
    Mocno Ci kibicuję, żebyś nie zgubiła sensu tej opowieści, jak na razie jest super! Przekaz wspaniały! Wszystkie emocje bohaterów łatwo da się wyobrazić czytającemu. Bez pogmatwania byłoby nudno, a tak zostawiasz nas z pewną niepewnością :D
    Jedna, jedyna uwaga: nie daj na siebie tyle czekać! Mam nadzieję, że w wakacje znajdziesz więcej czasu dla Andreasa i Cariny ;)
    pozdrawiam :* / @unnamedsoldierr

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdyby w opowiadaniach nie było komplikacji byłoby najzwyczajniej nudno, więc komplikuj, komplikuj, ale z umiarem!
    Mam nadzieję, że Andreas się opamięta, bo zachowuje się jak takie dziecko, no może nie jest nie wiadomo jak dorosły, ale mógłby chociaż trochę pomyśleć. No wydaje mi się, że sobie u mnie trochę nagrabi.
    Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Z jednej strony rozumiem Andreasa, ale z drugiej... mógłby nie być tak obojętny względem Cariny...
    Mam nadzieję, że sobie to wszystko jakoś ułożą...
    Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  8. Tu @sleepynxall, a że zapomniałam hasła do konta, to piszę z anonima ;;

    Rozdział jest świetny, nie wyobrażam sobie jak ciebie kiedykolwiek może dopaść brak weny. Kryzys widzę porządny w ich związku, ale według mnie dadzą radę. Muszą. Bo ich kocham.
    A propos Twoich życzeń "cudownego początku wakacji" - na pewno będzie cudowny, bo szykuje się wycieczka do mojego ulubionego miejsca w Polsce, czyli do Zakopanego ♥

    Miłych wakacji życzę, dużo weny i pozdrawiam c; ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. hej :) tu @haybitchwhatsup :)
    mój pierwszy komentarz, jakoś nie piszę ich, ale to nie oznacza, że nie czytam :D
    rozdział trochę pokazał ich "prawdziwe ja" ale cóż, sytuacja tego wymagała, a i ciężka jest.
    Mam nadzieję, że znajdą idealne wyjście i nie pogubią się po drodze:)
    Udanych wakacji, weny również :D
    No i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie dziwię się jego reakcji. Kto by się nie wściekł? Kariera stoi otworem, a nagle pojawia się wielki korek zatytułowany "dziecko". Nie wiem jak z tego wybrną, nie uda im się ukryć ciąży przecież. Nie da się. Nie mam zielonego pojęcia. I współczuję Carinie, że musi zrezygnować ze studiów. Wszystko tak pogmatwane! Ale może chociaż będą razem... szczęśliwi? Oby. Oby tak było.
    Do kolejnego, życzę duuuużo weny! Buźka xo @Malgosiaa_ [knotty-feelings]

    OdpowiedzUsuń
  11. Andi, Andi... nie wiem co myśleć. Jego reakcja mnie nie zaskoczyła bo w rozkwicie kariery zostać ojcem?! Ale z drugiej strony jest Carina i powinni wziąć odpowiedzialność za to maleństwo :) Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezus! Andreas zachował się jak małolat. Uprawiać seks to ok, a odpowiadać za swoje czyny związane z tym to już nie. Rozumiem, że kariera, ale jak naważyło się piwo to teraz trzeba go wypić. Jestem pewna, że tatusiek Andreasa będzie wściekły jeżeli się o tym dowie :D No ale w sumie to nie jest jego sprawa, on według mnie jako ojciec jest oschły dla swojego syna i rozkazuje mu. Trzymam kciuki za Carine :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam się podpisać :D @Cydebur <3

      Usuń
  13. puk, puk, tu @luvmywolves

    Widać, że sytuacja trochę pogmatwana. To prawda, że obojętność rani, i to bardzo, a więc nie rozumiem Andreasa, a także jego podejścia do sytuacji. Traktuje Carinę tylko dlatego, że jest w ciąży? To nie jej wina. A z drugiej strony, jednak rozumiem Andiego. To błąd Cariny, że chciała dokonać aborcji i po prostu uśmiercić to dziecko, które też należało do Andreasa. Trzymam kciuki <3
    + Bez dram nie byłoby tak świetnie! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Wyobrazalam sobie inna reakcje Andiego. Ale coz czekam na kolejny;) a co to rozdzialu to swietny;) /@Resowiaczka29a

    OdpowiedzUsuń
  15. Myślałam, że Andi będzie cholernie zły, że będzie rzucał jakimiś rzeczami czy coś (oczywiście nie w Carinę), a on niby zły i załamany, ale przyjął to ze spokojem. Co nie oznacza, że zachowuje się egoistycznie wg mnie..
    Pozdrawiam i czekam na kolejne części :) @echteliiebe

    OdpowiedzUsuń
  16. Boskie opowiadanie czekam na dalszy ciąg. Jestem ciekawa co zrobi ta para.

    OdpowiedzUsuń
  17. Wiem, że jestem tu jedną wielką niespodzianką xD Nadrobiłam wszystkie zaległości - których było sporo, ekhem - i jestem tutaj.

    Wiesz jakie jest moje nastawienie do dzieciaków, zwłaszcza takich małych. Urodzić, oddać do domu dziecka i nie mieć kłopotów. Nie każda kobieta nadaje się na matkę i ja wiem, że właśnie bym tak zrobiła. Wizja kolejnej pary niańczącej dziecko, nie wydaję mi się zbyt atrakcyjna. Dla mnie dzieci nie są synonimem szczęścia. Szczęściem są spełniające się cele, tak jak na przykład ta uczelnia Cariny. Smuci mnie, że dziecko zrujnowało jej plany i jet wielkim problemem. Może to godzi w twoje katolickie poglądy, ale jestem przynajmniej szczera. Też wierzę w Boga, też zwracam się do niego o pomoc i modlę się, ale uważam, że Bóg chce, abyśmy sami podejmowali decyzje. Czasem po prostu lepiej działać wbrew zasadom Kościoła. Większość reguł tam panujących nie znajduje swoich odniesień w Piśmie Świętym. Zostały wymyślone przez duchownych, którzy uważają, że tak jest lepiej. W życiu nie zabiłabym dziecka, ale także nie zajęłabym się nim, bo wiem, że moja nieudolność i niemożliwość pokochania małego dziecka, tylko by zaszkodziło.

    OdpowiedzUsuń
  18. Andreas to taka dupa wołowa, a nie facet. Nie powinien się nawet kurwa zastanawiać, tylko powiedziec Carinie, że wszystko będzie okej i takie tam..
    No ale cóż, pozostaje mi tylko czekać na rozwój wydarzeń :)
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Przeczytane!

    Haha, potwierdzam słowa koleżanki z góry - powinien chociaż ją przytulić, powiedzieć, że coś wymyślą, ale z drugiej strony tak zdecydowanie ciekawiej. I ciekawe "co wymyślą", bo raczej możliwości się powoli kończą, a zaokrąglony brzuszek za niedługo będzie widoczny, jak mniemam.
    Może jednak uda się im jakoś dogadać, poprzepraszać nawzajem.. oby!
    I jeszcze to pytanie Cariny, czy lepiej byłoby jakby się w ogóle nie spotkali... a w życiu!
    Jeśli mogę się jeszcze odnieść do Twoich słów, że "nie umiesz pisać długich", to chyba sobie żartujesz! U mnie na Milo są dopiero krótkie, uwierz!
    Świetnie napisane, przekazałaś te emocje, jakie i towarzyszyły, po prostu BOSKI rozdział, zresztą jak cały blog.
    Piszę dosyć późno ten komentarz, ale pewnie mi wybaczysz, ale obiecuję, że będę starała się teraz cały czas siedzieć w internecie!
    Olcia pozdrawia Swoją Domcię i czeka na kolejny rozdział! x

    OdpowiedzUsuń
  20. Znów przepraszam. Nie mam czasu na internet. Wchodzę co kilka dni i to tylko po to, żeby ogarnąć "z wierzchu" najważniejsze sprawy.

    Ale już spieszę z komentarzem.

    Cóż... tak, właśnie TEGO bałam się najbardziej. Reakcji Andreasa i jego zachowania, jak już się dowie. Oczywiście jednocześnie byłam bardzo ciekawa, ale jednak wolałabym, żeby był miły. Czuły. Opiekuńczy.

    A nie zamykał się sam w pokoju!

    Mam nadzieję, że wpadnie na jakiś dobry pomysł i połączy wszystkie swoje sprawy. I że PRZYTULI Carinę (to taki symbol: chciałabym, żeby było między nimi w porządku, bez spięć).

    Ach, i dobrze, że Carina ma taką panią Valerie. To zawsze jakieś wsparcie.

    Kocham Cię Nika, dodawaj szybko następny rozdział! xx

    OdpowiedzUsuń