piątek, 25 lipca 2014

Rozdział IX. 'Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu. Unosi Ciebie kilka metrów nad ziemię i jesteś po prostu szczęśliwy'

- Andreas, chodź szybciej, bo autobus nam ucieknie. A jak nie zdążymy na autobus, on odjedzie. Wizyta u doktor Schmidt mi przepadnie. A przecież tego nie chcemy, prawda? - poganiałam chłopaka, żeby szybciej wezbrał się w sobie, ubrał buty i poszedł ze mną na przystanek. Samochód Wellingera zepsuł się dwa dni temu, kiedy ten wracał z treningu. Andreas był zmuszony zaprowadzić go do mechanika, zatem dojazd do klinki był możliwy tylko środkiem komunikacji miejskiej.

- Moment, Carina! Umyję tylko zęby i idziemy, nie pali się - odparł wchodząc do łazienki.
- Masz siedem minut i ani sekundy dłużej. W klinice musimy być jak najszybciej się da, może mój ginekolog przyjmie nas szybciej, a wtedy ty tylko niewiele spóźnisz się na trening. I na rozmowę z trenerem - ostatnie zdanie powiedziałam niemal szeptem, do siebie. Nie chciałam bardziej denerwować Andiego, który i tak od samego rana chodził jakiś nieswój, zdenerwowany i stremowany. Nie chciałam być na jego miejscu. Współczułam mu charakteru ojca i tej niepewności o marzenia, o karierę. Wszystko mu się rozsypało. Nigdy nie potrafił budować domków z kart, zawsze rozpadały mu się w połowie budowy. Ale nigdy się nie poddawał. Chciał pokazać mi i sobie, że potrafi. Chciałam, by i tym razem tak było.
- Ubiorę tylko buty i możemy iść - Andreas prawie biegiem opuścił łazienkę - Masz wszystkie wyniki i jakieś książeczki zdrowia? Nie znam się na tym, więc inaczej. Jesteś gotowa?
- Od kwadransa, kochanie - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

Czekaliśmy na korytarzu aż w końcu małżeństwo opuści gabinet i będziemy mogli wejść. Andreas złapał mnie za rękę. Nie chciałam, żeby puszczał. Przy nim czułam się bezpieczna. Nie myślałam o problemach, liczyła się tylko ta nieoceniona bliskość. Drzwi otworzyły się, dwoje ludzi pod trzydziestkę powiedziało 'do widzenia' i zwolniło miejsce.


- Dzień dobry, doktor Schmidt - przywitałam się. Andreas mi zawtórował.
- Carina Becker? - zapytała. Podniosła wzrok znad notatek i dostrzegła mojego chłopaka - A pan jest partnerem pacjentki, tak?
- Dokładnie tak. Mogę tutaj być, prawda? Chciałbym zobaczyć swoje dziecko na USG - zwrócił się do ginekologa. W jego głosie słyszeć się dała pewność siebie i niejako radość. Chyba byłam szczęśliwa. Położyłam się na kozetce, uniosłam bluzkę, jak nakazał mój lekarz. Wellinger stanął niedaleko, na wysokości mojej głowy. Na moim brzuchu, już delikatnie większym niż zazwyczaj, pojawił się żel. Zaczęliśmy badanie ultrasonograficzne. Na ekranie ukazały się jakieś niewiele znaczące dla nas kształty. Andreas poszukał mojej dłoni i ujął delikatnie w dwie swoje.
- Widzą państwo tę plamkę? - zapytała doktor Schmidt. Wzrokiem podążyłam za palcem kobiety. Była to po prostu plamka. Czarna, na białym tle - To stópka waszego maleństwa.


Chwila ciszy. Lekarka dalej przyglądała się obrazowi ultrasonografu. Odwróciłam delikatnie głowę w kierunku Andreasa. Patrzył na ekran jak zahipnotyzowany. Jakby nigdy nie chciał przestać się przyglądać. Zauważył, że na niego patrzę. Mocniej zacisnął uścisk dłoni. A na jego lewym policzku pojawiła się łza. Szczęście. Euforia pomieszana z niepewnością. Strach. Podekscytowanie. Emocje. Nasze uczucie. W tamtym momencie mi też zebrało się na płakanie. Szczęśliwa i pełna rodzina to sukces. To marzenie, które przychodzi szybciej albo później. On, ja i ono. Multum pomieszanych odczuć. Zaplątani w niebanalną sprawę. Pozostawała tylko wiara w to, że będzie dobrze.


- Nie widzę nic niepokojącego. Maluszek jest zdrowy - usłyszeliśmy.
- Będę miał syna? - ni stąd, ni zowąd Andreas wyparował z takowym pytaniem. Dlaczego nagle teraz chciał to wiedzieć i o to zapytał? Może już marzył o swoim następcy z nartami przypiętymi do nóg?
- Niech nie będzie pan taki w gorącej wodzie kąpany - roześmiała się lekarka. Spojrzała na mojego chłopaka znad okularów korygujących i dodała - Wszystkiego dowiecie się państwo już niedługo, teraz to jeszcze niemożliwe do rozpoznania.
I wróciła do notowania przebiegu ciąży w mojej karcie. Spojrzałam na Andreasa. Chyba byłam z niego dumna. Że się angażuje, że chce wszystko wiedzieć. Chciałam go takiego. Opiekuńczego, trzymającego wciąż za rękę. Czasem pokazywał, jaki jest wrażliwy i to w nim ceniłam. Nie wstydził się tego. Bo i czego?


- Carina, ja lecę, może zdążę na ten bus o dwunastej jedenaście i spóźnię się tylko odrobinę? - zapytał mnie, kiedy już wyszliśmy z gabinetu. Ciąża przebiegała prawidłowo, zobaczyliśmy na monitorze nasze dziecko, wszystko jako tako się układało.
- Nie pytaj, tylko biegnij na przystanek! Dobrze, że dałeś już Marinusowi torbę, gdzie byś ją teraz dźwigał?
- Kochanie, o mnie się nie martw. Dam ci jakieś pieniądze na zakupy - powiedział i pospiesznie wyciągnął z kieszeni portfel - Trzymaj, mam tylko dziesięć Euro.


Wyjął pieniądze, jak widać, swoje ostatnie i mi je podał. Pocałował naprędce w policzek i pobiegł w kierunku miejsca odjazdu autobusów. Coś mnie zaniepokoiło. Andreas miał tylko to, co dał mi, bym kupiła coś do jedzenia. Dobra, zepsuł nam się ten nieszczęsny samochód, Andreas odłożył na to potrzebne pieniądze do barku już wczoraj. Co nie zmieniało faktu, że nie mieliśmy pieniędzy. A miesiąc tak naprawdę dopiero nieznacznie przekroczył połowę swojego trwania. Nie myślałam nad tym, chyba nie chciałam. Teraz najważniejsza była rozmowa z trenerem i jego reakcja. Po zakupach chciałam po prostu wrócić do domu, posprzątać mieszkanie i czekać na chłopaka z ciepłym obiadem.



*oczyma Andreasa*
Na autobus zdążyłem idealnie. Trening zaczął się pół godziny temu, ale poprosiłem Marinusa, żeby mnie krył. Wiedziałem, że coś wymyśli. W końcu był tak myślącym stworzeniem, że nigdy w niego bym nie wątpił. Był moim przyjacielem, a przyjaciele to wielkie skarby. Miałem nadzieję, że dzisiaj Kraus nie będzie musiał się wysilać po raz drugi, i że rozmowa z trenerem mnie nie załamie. Liczyłem na to głównie ze względu na Carinę. Bałem się o nią. Wcześniej nie ostrzegałem jej, że mój ojciec to tak naprawdę zapatrzony w siebie i moje sukcesy mężczyzna. W moje sukcesy, nie we mnie. Nawet nie w skoki. On celował w jak najwyższe miejsce na podium i pieniądze, których część zgarniał. Chociaż za kilkanaście dni miałem skończyć dziewiętnaście lat, on nadal mnie kontrolował, pobierał zarabiane przeze mnie pieniądze. Wszystko dlatego, że był moim prawnym opiekunem i miał taki obowiązek, z którego jakoś nie raczył się wycofać. Dobrze, że pomyślałem o koncie w banku, gdzie zgromadziłem jakieś oszczędności. Ich wielkość nie powala, szczerze powiedziawszy, ale mogłem z tego skorzystać, kiedy byłoby już naprawdę źle. Mój przystanek. Nie przebrałem się, tylko najpierw udałem się w poszukiwaniu trenera. Chciałem mieć tą rozmowę już za sobą.


- Trenerze Schuster! - zawołałem, widząc pana Wernera idącego w kierunku magazynu. Odwrócił się.
- Andreas! Gdzieś ty się podziewał? Marinus zacząć coś się plątać o tym, że zepsuł ci się samochód i nie możesz znaleźć roweru w piwnicy, dlatego się spóźnisz. Powiedz mi, co jest grane, bo słuchając Krausa może zaśmiać się na śmierć, zauważyłeś? - podszedł do mnie i zapytał, chyba retorycznie. Zacząłem się cieszyć, że poprosiłem Marinusa o pomoc. W końcu rozluźnił atmosferę, a było mi to na rękę.
- To nie tak, chociaż z tym autem to prawda. Chciałbym coś panu powiedzieć, trenerze. Moglibyśmy znaleźć jakieś zaciszne miejsce i porozmawiać?
- Jasne! Chodź do mojego gabinetu, chłopaki trenują, więc nikt nie będzie nam przeszkadzał.
Zaprosił mnie do dość dużego pomieszczenia, w którym byłem drugi raz w życiu. Za pierwszym towarzyszył mi ojciec i była to jakaś rozmowa typowo organizacyjna, podczas której tylko siedziałem. Ile bym oddał, by i teraz moje zadanie było takie łatwe.
- Zamieniam się w słuch. Nasza rozmowa ma dotyczyć za dużego obciążenia na treningach, może czujesz jakąś niedyspozycję? - Werner Schuster zadał mi pytanie pomocnicze widząc, że jestem dziwnie zmieszany i nie wiem, od czego zacząć.
- Carina jest w ciąży. Będę ojcem, trenerze - wzrok wbity w podłogę. Ciąg słów wypływający z moich ust. Długie 'ooo!' wypowiedziane przez mężczyznę. Potem tylko cisza. Podniosłem głowę, by zobaczyć reakcję osoby, która widziała we mnie znakomitego skoczka. Takiego, który nie będzie rozpraszał się dziewczynami, a o ojcostwie nawet nie myśląc.
- Andreasie, żarty żartami. Chyba, że mówisz poważnie. Nie mówisz tego na serio - czterdziestokilkulatek zaczął się wahać w osądzeniu prawdziwości tej informacji.
- Trenerze, skoro poprosiłem o rozmowę, to chyba musiałem mieć jakiś porządny powód, prawda? - trzęsącym się głosem zdołałem wydusić z siebie to zdanie.
- Prawda. Przepraszam, nie powinienem był. Wiesz, że to wielka odpowiedzialność, a kariera stoi przed tobą otworem?
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale biorę na barki wszystko. Nie mogę i nie chcę zostawiać Cariny samej. Trener sam wie, jaka ona jest wrażliwa. To moje dziecko i mam zamiar je wychować. Liczę na zrozumienie z pańskiej strony, chociaż wiem, że nie będzie łatwo. Biorąc pod uwagę zachowanie mojego ojca wolałbym nawet o tym nie myśleć.
- Andreas, powiem ci jedno. Pomimo że to nietaktowne z mojej strony, powiem, że jesteś moim ulubieńcem i to w tobie pokładam największą nadzieję, jeśli idzie o młode pokolenie skoczków. Wierzę, że będziesz zdobywał medale na mistrzostwach i na olimpiadach. Ale jest coś ważniejszego i zdaję sobie z tego sprawę. Pokazałeś najlepszą ze swoich stron, przychodząc tutaj. Nie bałeś się konsekwencji, chciałeś podzielić się tą nowiną ze mną, bym ci pomógł i zrozumiał. Nie odpuszczę ci treningów, tego możesz być pewien. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym teraz nie walczył o ciebie jako o sportowca. Ale jesteś też człowiekiem, a w końcu ojcem, w przyszłości pewnie i mężem. Mam dwie córki. Chociaż było trudno, dałem sobie radę. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu. To uczucie, które unosi ciebie kilka metrów nad ziemię i jesteś po prostu szczęśliwy. Nic więcej. Andreasie, właśnie tego tobie życzę. Postaram się ci pomóc, chociaż nie wiem, na ile ta pomoc się zda. Jestem tylko marnym trenerem reprezentacji niemieckich skoczków, którzy są największymi szaleńcami, jakich w życiu poznałem. 


Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Poczułem w sobie siłę. Trener okazał się być człowiekiem. Przy moim ojcu był zawsze trochę jak on. Podporządkowywał się? Nie wiedziałem, nie potrzebowałem tego do życia. Najważniejsze były jego słowa. Liczył na mnie patrząc w dwie strony. Rodzicielstwo i kariera. Było to niezwykle trudne, ale możliwe.

- Problemem są jedynie mój ojciec i media. On już wie, a gazety nie mają skąd i Bogu dzięki - odparłem.
- Stefan źle zareagował? - panie trenerze, chyba się dobrze nie znasz ze starszym z Wellingerów - Nie przejmuj się, pewnie mu przejdzie. A tabloidy niech nic nie wiedzą. Niepotrzebne nam zamieszanie w kadrze. A i tobie po co takie emocje? Niech zostanie tak, jak jest. A teraz zmykaj się przebrać i do roboty! - wstał z zajmowanego fotela, klepnął mnie po przyjacielsku w plecy i wyszedł z gabinetu.


Zrozumienie to ulga. Ulga to mniej zdenerwowania, a to z kolei przydaje się do opanowania emocji. Myśli wędrujące ku niej. Patrząc na moje dziecko na ultrasonografie poczułem przypływ miłości. Łza, która uciekła spod mojej kontroli była symbolem szczęścia. Wiele cierpienia. I współczesność. Krzyk i łagodny głos. Dotyk. Jej szept. Poradzimy sobie.


    Carina, stworzymy pełną i szczęśliwą rodzinę, której nam nigdy nie dano.




Dzień dobry!
Jestem tutaj po raz trzeci w lipcu, co powinno być powodem do dumy, nie sądzicie? :)
Pisząc ten rozdział, poczułam, że wracam na właściwe tory. Że wracam do swojego stylu, który prezentowałam na początku, chociaż mogę się mylić.
Wzruszyłam się podczas pisania i czytania fragmentu z badaniem, to dziwne? Myślę, że nie. Wyobraziłam ich tam sobie i szczęście tak od nich biło, że jestem zadowolona.

Ale nic, mam nadzieję, że nie zawiodłam (gdyż bardzo się starałam napisać coś porządnego przy dźwiękach Nirvany) i że wrócicie z uśmiechem na ustach na dziesiątkę :)


Kocham Was bardzo mocno i całuję, 
Dominika x

18 komentarzy:

  1. Moment u ginekologa był taki uroczy :) Andreas i Carina zobaczyli cząstkę siebie co niezwykle cieszy. Wiedziałam, że Schuster okaże się inny niż ojciec Andreasa i będzie próbował go zrozumieć :D Co mnie niezwykle cieszy z tego powodu.
    "Marinus zacząć coś się plątać o tym, że zepsuł ci się samochód i nie możesz znaleźć roweru w piwnicy, dlatego się spóźnisz."- rozwaliło mnie to ;) Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział! Przedstawiasz tutaj piękną, aczkolwiek momentami dramatyczną historię, którą świetnie ubierasz w słowa. Trener Schuster to taki swój człowiek, nie? Bałam się jego reakcji, a on tutaj taką mądrą przemowę walnął. A Andreas to taki odpowiedzialny i odważny przyszły tatuś, że chyba zazdroszczę Carinie. Tak, zdecydowanie. Może nie do końca chciałabym być w jej sytuacji, ale mając obok takiego człowieka chyba nic nie jest straszne. Dobra, to tyle. Kocham Cię! I pozdrawiam także!
    Patrycja, hehehe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wprost cudowny! Szczególnie moment u ginekologa,to szczęście Andreasa,ah!
    Szczerze? Nie liczyłam na tak spokojną i w pewien sposób przyjazną reakcję trenera Wernera.Przeciwnie,spodziewałam się reakcji zbliżonej do tego,jak zareagował starszy Wellinger.
    Jednak naturalnie cieszy mnie takie zachowanie Schustera,naprawdę :)
    Ten rozdział czytało się z wielką przyjemnością i jeśli to zasługa dźwięków Nirvany,to słuchaj ich za każdym razem,gdy piszesz!
    Czekam na X,która (mam nadzieję) pojawi się jak najszybciej :D
    Pozdrawiam i miłego wieczoru życzę!
    @sleppydream XxX

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze mówiąc to brakuje mi słów żeby opisać ten rozdział jak i całe to opowiadanie! Wszystko jest po prostu idealne, nie wiem co innego mogę powiedzieć! Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
    Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  5. Az mi lezka 'uciekla' ...
    Pieknie, wrazliwie, idealnie, cudownie <3

    Reakcja trenera - inna niz oczekiwalam, ale za to duzo bardziej pozytywna :D
    Mam nadzieje, ze na X nie bedziemy musieli czekac za dlugo <3

    Oczywiscie pozdrawiam i zycze weny!!

    @winningismyaim

    OdpowiedzUsuń
  6. "Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu. To uczucie, które unosi ciebie kilka metrów nad ziemię i jesteś po prostu szczęśliwy. Nic więcej" to chyba mój ulubiony cytat z jakiegokolwiek fanfiction! Cudowny ♥
    Wyrozumiały pan Schuster to taki pan Schuster jakiego lubię c;
    Czekam na następny, pozdrawiam i życzę weny :)
    @luvmywelli

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest baaardzo uroczy! Po prostu jest świetnie! :) czekam na kolejny, pozdrawiam @xkaarolciax ♥ x

    OdpowiedzUsuń
  8. Placze, placze. Cos wspanialego.Oni sa taka idealna rodzina*.* a badanie u ginekologa plakalam jak male dziecko. Domis uwielbiam jak piszesz masz ogormny talent! Czekam na dalszy rozwoj sytuacji /@Resowiaczka29a

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu ggfhtff genialny rozdział, coś wspaniałego omfg. Cudo cudo cudo, pisz dalej pozdrawiam @ohmyneymar :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest świetnie! Na to liczyłam że strony Andiego, że zrozumie. A trener mnie pozytywnie zaskoczył :D jejuuu, to musi być zajebiste uczucie być takim szczęśliwym :) caluję @Nelaaa47

    OdpowiedzUsuń
  11. W O W! Zahipnotyzowałaś mnie! Chyba przeszłaś samą siebie :o Podziwiam Cię, naprawdę :)
    Andi w końcu zachował się jak należy! Czuły i opiekuńczy. Oby tak było dalej, a dadzą sobie radę ze wszystkimi przeciwnościami losu. Pozdrawiam, @echteliiebe :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Marinus hah mój miszcz ^-^
    Moment u ginekologa taki ohh i ahh ... aww i wgl. :3
    Pan Schuster jaki wyrozumiały oj :')

    OdpowiedzUsuń
  13. Marinus hahahaha, rozbawił mnie!
    Kurde, ten rozdział jest taki... taki inny, być może przez tę wizytę u ginekologa, ale jest jak najbardziej na plus! Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzą, ale ojciec Andreasa przegina, po prostu przegina.
    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Musisz wiedzieć, że czytałam ten rozdział z Natalką i twierdzi, że to opowiadanie jest "super i, że jest to pierwsze fanfiction, które zaczęła czytać przed zakończeniem" także wiesz ;)

    Nawet nie muszę Ci chyba mówić, jak bardzo się wzruszyłam na badaniu. Ta stopka rozbiła mnie centralnie i rozłożyła na łopatki, tak Ci powiem. Carina się nieco wycierpiała, ale dla takiego momentu chyba było warto.
    Welli poczuł się ojcem na maksa, to widać. I ta łezka.... Ty robisz wszystko, by mnie kobieto wzruszyć!
    Nieco się zdziwiłam i zasmuciłam, gdy przeczytałam, że mogą mieć problemy z finansami, ale miłość im wszystko wynagrodzi, tak myślę.
    Rozmowa z Schusterem.. byłam pewna, że nieźle go skrzyczy, ale nie, gdzieżby. Przynajmniej on się wykazał jakąś wyrozumiałością...
    I teraz musi zacząć się układać, nie widzę innej możliwości!
    Najbardziej wzruszyła mnie końcówka. "Carina, stworzymy pełną i szczęśliwą rodzinę, której nam nigdy nie dano." chyba wiadomo dlaczego :)
    + miałam ochotę się roześmiać na cały dom, gdy przeczytałam jak ten Kraus tłumaczył, haha. Ten to ma bujną wyobraźnię, ale rozluźnił atmosferę, a przecież o to chodziło.

    Myślę, że w tym rozdziale uchwyciłaś całą siebie i chyba o to chodziło, nieprawdaż? Nie mogę doczekać się (już) dziesiątki,po tak świetnym rozdziale.

    Dziękuję, gratuluję wenki i pozdrawiam, Olcia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wzruszyłam się totalnie! Badanie USG z udziałem młodych rodziców całkowicie mnie rozbiło! A mała stópka była uwiecznieniem tego wszystkiego. Carina wiele przeszła w swoim krótkim życiu. Już dość się wycierpiała. A ta chwila, ta magiczna chwila była dla niej promykiem nadziei. Nadzieją na lepsze jutro. Że mimo młodego wieku uda im się przejść przez trudy życia i stworzyć rodzinę. Młodą, ale kochającą się rodzinę. Andreas zaangażował się na 100%. I mogę powiedzieć, że jestem z niego cholernie dumna. Za to, że postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Za to, że zrozumiał powagę sytuacji. Za to, że jest z Cariną, że ją wspiera. Dadzą radę, muszą dać. I niech jego ojciec da im spokój, choć wiem, że tak łatwo się nie podda. Może kiedyś zrozumie...
    Pozytywnie zaskoczył mnie Werner. Nie spodziewałam się tego po nim. Ale jak widać nie taki straszny, jak go malują ;)
    Jest wyrozumiały i pomocny. Tego jestem pewna.
    Będą rodziną, na pewno. Wierzę w nich!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Piękny rozdział, trener okazał się człowiekiem, ta wizyta u lekarza, naprawdę wzruszająca :')
    Super się czyta! Czekam na więcej!
    Pozdrawiam serdecznie :* / @unnamedsoldierr

    OdpowiedzUsuń
  17. okej, jestem na bieżąco z rozdziałami w końcu :D
    Andi taki zaaferowany dzieckiem, chciałby mieć synka, awww. i chce stworzyć prawdziwą rodzinę z Cariną, to słodkie. do tego Werner tak łagodnie zareagował, pewnie gdyby Wellinger Sr. był obok to udawałby twardziela, ale dobrze że Stefana nie było, to Schuster chociaż ludzką stronę siebie pokazał. jest pięknie <3 buźka, udanych wakacji :) @Malgosiaa_ [knotty-feelings]

    OdpowiedzUsuń
  18. Zaskoczyła mnie lekko postawa Schustera ale naprawdę muszę przyznać, że naprawdę mi się podobał ten kawałek.
    Scena u ginekologa była tak słodka, że aż mi się ciepło na serduszku zrobiło.
    Zapraszam na teach-me-how-to-fly.blogspot.com <----- Andreas Wellinger
    die-mannschaft-und-maja.blogspot.com <---- Mats Hummels

    OdpowiedzUsuń