niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział X. 'Młodzi ludzie dlatego tak dużo mówią o życiu, bo życia nie znają. Ono ma się dopiero przed nimi otworzyć'

Zapach świeżo zaparzonej kawy mieszał się z aromatem malinowej herbaty. Na ciemnozielonym talerzu znajdowały się dopiero co nakrojone kawałki szarlotki. Na ławie w salonie stały trzy, nieco mniejsze od tego z ciastem, talerzyki z motywem kwiatowym na obwódce. Niedaleko każdego z nich leżała łyżeczka.

- Może pomogę pani przynieść te herbaty i kawę do pokoju? - Andreas wstał z zajmowanego krzesła i udał się w kierunku drzwi. Zajrzał do kuchni, gdzie gospodyni domu szukała czegoś w szafce.
- Nie mogę nigdzie znaleźć tacy! Weź, kochany, jedną z tych szklanek, razem zaniesiemy to do salonu, masz rację - pani Meyer zwróciła się w kierunku chłopaka. 


Ja siedziałam na kanapie, skoczek nie kazał mi się przemęczać. Przecież przyniesienie herbaty czy talerza w ciastem to wyczyn wymagający nadludzkiej siły! Ale od czasu, kiedy razem zobaczyliśmy nasze maleństwo na ultrasonografie, Wellinger zrobił się niesamowicie, aż nader, opiekuńczy. Imponował mi. Pomimo tego, że dopiero trzy tygodnie temu skończył lat dziewiętnaście zachowywał się bardzo dojrzale. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Jedynym problemem były, czym nie zadziwię, pieniądze. W Japonii zajął miejsca w pierwszej dziesiątce, czyli naprawdę bardzo dobrze. Byłam z niego dumna. Z siebie też, że zdołałam namówić go na wyjazd na te konkursy. Był strasznie uparty i powtarzał, że musi się mną opiekować. Ja wszystko rozumiem, ale w sytuacji, kiedy jednak chcemy mieć jakiś grosz w ręku, taki wyjazd jest koniecznością. Nie chciałam też, by skoczek ciągle się tylko mną zajmował. Nic nie wskazywało na problemy z moją ciążą. Tylko Wellinger momentami to wyolbrzymiał. Chciał już być dobrym ojcem. Czułam to i cieszyłam się, że go mam.
 

- Andreasie, czyli nie zawitasz na kazachskich skoczniach w tej edycji Letniego Grand Prix? - zagaiła nasza sąsiadka, kiedy siedzieliśmy już przy stole. Ja pałaszowałam ciasto, natomiast mój ukochany popijał herbatę.
- Właśnie tak, trener stwierdził, że nie chce nas przemęczać. Ale do Austrii, za tydzień, jedziemy - odparł. Następnie odwrócił głowę w moją stronę, jakby chcąc coś przekazać. Wiedziałam, co ma na myśli. Sięgnęłam do niewielkiej torebki, którą przewiesiłam przez krzesło. Wyjęłam z niej białą kopertę i położyłam na stole, tuż przed panią Valerie.
- Chcielibyśmy serdecznie podziękować za tą pożyczkę - zwróciłam się do staruszki. Sąsiadka okazała się na tyle dobrą kobietą, że wyciągnęła do nas pomocną dłoń, kiedy było źle. W sierpniu zgromadziło się nam wydatków, a pieniądze znikały szybciej niż Andreas je zarabiał. Gdyby nie ona, musielibyśmy albo wziąć pożyczkę, czego woleliśmy uniknąć albo poprosić o pomoc przyjaciół, co też nam się nie uśmiechało.
- Kochane dzieci, ja... Nie chcę, byście mi to oddawali. Jestem samotna, doskonale to wiecie. Traktuję was jak wnuki i chcę waszego szczęścia. To taki prezent ode mnie na tą drogę rodzicielstwa. To ciężka i droga sprawa, dojrzeliście, by to wiedzieć, prawda? Pomogę wam na tyle, na ile będę w stanie.
- Nie wiem, czy możemy to przyjąć, proszę pani - powiedziałam. Wymieniłam z Andreasem spojrzenia. W jego oczach widziałam niezdecydowanie. Potrzebowaliśmy każdej pomocy finansowej, ale nie chcieliśmy naciągać pani Valerie na taki wydatek.
- Nie zastanawiaj się, czy możesz to przyjąć, Carina. Przyjmij to, dla waszego dziecka.
- Myślę, że byłoby to nietaktowne z naszej strony. Może wziąłbym jakąś dodatkową pracę? - wypalił Andi. Nie mogłam uwierzyć w to, co mówi. Miał pełno treningów, ledwie dwa, w porywach trzy, dni wolnego w tygodniu. I spędzał je ze mną. Powtarzał, że najważniejsza jest teraz bliskość i poczucie bezpieczeństwa, którego początkowo nie był w stanie mi zagwarantować. Nie obraziłabym się, przecież, gdyby pracował w te dni, ale nie chciałam, by się przemęczał. Cholera, on powinien trenować i myśleć tylko o tym, a nie o problemach finansowych.
- Andreasie, wiesz, że to nie jest takie łatwe? Młodzi ludzie dlatego tak dużo mówią o życiu, bo życia nie znają. Ono ma się dopiero przed wami otworzyć. Właśnie tak, ono dopiero się przed wami otwiera! I nic nie jest tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Dlatego przyjmijcie ten podarunek i zakończmy temat - starsza pani spojrzała najpierw na Andreasa, potem na mnie. Położyła dłoń na kopercie i powoli przejechała nią po obrusie aż ta znalazła się przed moimi oczyma. Kiwnęłam delikatnie głową i szeptem powiedziałam 'dziękuję'.


 

Lubiłam te niedzielne spotkania u pani Meyer. Tylko ona nas tak naprawdę rozumiała i wspierała. Oczywiście mieliśmy także jakieś wsparcie ze strony czy to trenera, czy przyjaciół, ale oni mieli swoje sprawy na głowie. Chciałam stać się samodzielna, ale sąsiadka miała rację. Byliśmy zbyt młodzi, by pojąć definicję życia. Optymiści niezauważający przeszkód, które tylko czyhają za rogiem. Udawany spokój. Mętlik w głowach. Momenty zwątpienia. Jego uśmiech. Ulga? Bezpieczeństwo.

- Andreas, może jednak dałoby radę na spokojnie porozmawiać z twoim ojcem? - zapytałam, kiedy już w piżamie siedziałam na łóżku i wgapiałam się w telewizor. Leciała jakaś przelukrowana komedia romantyczna. Oglądaliśmy ją tylko dlatego, że nic ciekawszego o tej porze nie było emitowane.
- Carina, błagam Cię. On jest... on jest inny, sama to zauważyłaś. Nie chcę się w to pchać, a tym bardziej nie chcę, byś ty niepotrzebnie się denerwowała. Może mu przejdzie? Kiedyś przechodziło - ostatnie zdanie wyszeptał jakby do siebie. Jakby chcąc go usprawiedliwić. Nie potrafiłam tego pojąć. To zachowanie pana Stefana było dla mnie nowością, ale... mógł tak zareagować. O co chodziło z innością?
- Wiesz, że możemy sobie bez niego nie poradzić - złapałam go za dłoń i lekko ją ścisnęłam.
- Pójdę do pracy. Na budowlankę czy... - zaczął, ale szybko mu przerwałam.
- Andi! Czy ty wiesz, co mówisz? Masz skupić się na karierze. Kochasz skoki, pamiętasz? Te kilka sekund zapomnienia. Belka. Po chwili wybicie. I lecisz. Kłopoty znikają. Czujesz wolność. Jesteś ptakiem. Szczęśliwym, chłonącym to uczucie całym sobą. Miej to na uwadze. Skoki są najważniejsze.
- Słońce, najważniejsza jesteś ty. I nasze dziecko - dłoń położył na moim brzuchu, który był już dość widoczny. Druga wciąż trwała w uścisku - Skoki to moja pasja, ale rodzina jest ponad wszystkim.
- Nie myśl o czymś, czego będziesz potem żałował. Skacz, ciesz się życiem. A potem wrócisz do nas, uśmiechnięty. Takiego ciebie chcę - zbliżyłam swoje usta do jego i delikatnie je musnęłam.
- Poradzimy sobie?
- A mamy inne wyjście? - uśmiechnęłam się. Chciałam ukryć niepokój. Wszystkie obawy. Udało mi się?


Dzierżąc w dłoni bilet, który kupiła mi mama Marinusa, podążałam w kierunku skoczni. Skorzystałam z jej uprzejmości. Kobieta zdecydowała się obejrzeć syna na żywo podczas konkursu, a przy okazji zabrała i mnie. Wysadziła mnie tuż przy wejściu, a sama pojechała szukać miejsca parkingowego, o co akurat nie było łatwo. Andreas nie wiedział, że zawitałam w Hinzenbach. Chciałam spotkać się z trenerem i chwilę porozmawiać. Właśnie o moim ukochanym. Bałam się, że swój plan zacznie wprowadzać w życie. Czułam potrzebę omówienia tego z panem Schusterem. Kobieca intuicja się we mnie obudziła? Bo instynkt macierzyński nijak się wpasowuje. Wzrokiem starałam się znaleźć jakąś znajomą mi osobę. Część narodowej kadry była już na górze, niektórzy jeszcze rozgrzewali się na dole, jak na przykład Severin Freund. Przebiegł obok mnie. Chyba mnie nie poznał.


- Severin! Mogę poprosić ciebie na chwilkę? - zawołałam za chłopakiem. Blondyn gwałtownie odwrócił głowę. Spojrzał na mnie zdziwiony tym, kogo spotkał tuż przez zawodami.
- Carina? - zlustrował mnie wzrokiem z góry do dołu i z dołu do góry. Na końcu zatrzymał się na moich oczach - Zawołać Andreasa? Jest tu niedaleko, widziałem go tam, był w pobliżu domku skoczków.
- Nie. Byłabym wdzięczna, gdybyś nic mu nie mówił. Nie chcę, by wiedział, że tutaj jestem, chyba, że sam mnie przypadkiem zauważy - odpowiedziałam Niemcowi. Ten nadal wzrok wbity miał w moją osobę. Wiedział, że jestem w ciąży, a mimo to zachowywał się, jakby właśnie to do niego dotarło. Czułam się z tym nieco dziwnie, ale nie zwracałam chłopakowi uwagi, uważając to za niekulturalne.
- Więc co mam dla ciebie zrobić?
- Gdzie, po konkursie, będę mogła znaleźć trenera?
- Myślę, że będzie kręcił się w okolicy naszego miejsca pod skocznią. W tym domku, o którym wcześniej ci mówiłem. Powinien być tylko ze swoimi współpracownikami, jeśli bardzo ciebie to interesuje. My pójdziemy rozdawać autografy i robić sobie zdjęcia z fanami - szybko przedstawił plan działania po zakończeniu skoków.
- Dziękuję, Severin. Trzymaj się, połamania nart. I nie dziękuj! - uśmiechnęłam się do skoczka. Odeszłam kawałek, wyciągnęłam telefon i napisałam smsa do pani Kraus z zapytaniem o miejsce, w którym aktualnie się znajduje.



- Dajesz, Andreas! - krzyczałam głośno, kiedy na rozbiegu pojawił się mój chłopak. Starałam się być z nim całym sercem, myślami i gardłem. Stojąca obok mnie pani Marie Kraus co chwila spoglądała na mnie. Już dawno nie byłam tak rozemocjonowana! Właśnie tego chciałam. Tego szaleństwa, szczęścia w takiej postaci, latającego go. Wellinger wylądował na dziewięćdziesiątym piątym metrze. Podskoczyłam z radości.  Po moim ukochanym skakali jeszcze tylko Michael Hayboeck i Piotr Żyła, który niesamowicie spisywał się w tej edycji Letniego Grand Prix. Wierzyłam, że Andreas jest w stanie wygrać ten konkurs. Skoczył naprawdę daleko, jego rywale mieli nie lada wyzwanie do przejścia. Nie udało im się. Hayboeck ostatecznie zajął miejsce trzecie, a Polak wylądował w drugiej dziesiątce. Nie potrafiłam pohamować emocji. Zaczęłam krzyczeć, a przy okazji przytuliłam jakąś obcą osobę stojącą tuż obok mnie. Śmiech pani Marie pozwolił mi lekko oprzytomnieć. A z ust ów dziewczyny, którą wyściskałam usłyszałam tylko 'Chyba jakaś fanatyczka tego Wellingera!'. Uśmiechnęłam się najszerzej, jak tylko potrafiłam. Czułam się taka szczęśliwa, widząc malujące się na twarzy Andiego zadowolenie. Tego pragnęłam. Każdy dobry skok, miejsce w dziesiątce, na podium czy wygrana było ukoronowaniem jego ciężkiej pracy.


- Carina! Ziemia do Cariny! - pani Kraus lekko zaczęła mną potrząsać. Byłam w amoku, a dodatkowo się zamyśliłam - Andreas już idzie w kierunku podium. Jaka piękna chwila! Szkoda tylko, że Marinus nie przebrnął pierwszej serii. Pewnie jest teraz z tą Heidi.
Kobieta fuknęła. Nie lubiła dziewczyny swojego syna. Doskonale wiedziała, w jakim sektorze blondynka zajmie miejsce. Sama wybrała sektor dużo od niego oddalony. Mnie to pasowało, nie chciałam zbędnych pytań. Chciałam przemknął niezauważona, zająć kilka minut trenerowi Wernerowi i szybko wrócić do Niemiec.


- Niech pani zobaczy, jaki on jest szczęśliwy! - wyszeptałam. Łzy chciały uciec spod mojej kontroli, a duma prawie mnie rozsadziła.
- Myślę, że zrobił to dla ciebie. Znaczy się, dla was - pięćdziesięciolatka zerknęła na mnie oczyma, w których jakby tańczyły iskierki. Cieszyła się ze mną, wiem o tym.
- Zrobił to przede wszystkim dla siebie - spojrzałam na kobietę i zaczęłam oddalać się od zajmowanego wcześniej miejsca - Myślę, że rozmowa z trenerem zajmie mi niewiele ponad piętnaście minut. Poczeka pani na mnie, prawda?


Pytana kiwnęła potakująco głową i wróciła do oglądania dekoracji. Zaczęłam się rozglądać. Wypatrzyłam domek Niemców. Wokół kręciło się kilku mężczyzn, ale z daleka nie potrafiłam ich rozpoznać. Dopiero, kiedy podeszłam bliżej zauważyłam, że to trener Schuster w towarzystwie członków załogi, dokładnie tak, jak mówił Freund. Dostrzegłam też Andreasa Wanka, ale akurat jego obecność mnie nie zrażała. Stanęłam kilka metrów od pana Schustera.


- Trenerze, mogłabym zająć kilka minut? - zapytałam dość donośnym głosem, by mężczyzna mnie usłyszał. Nie zamieniłam z nim zdania. Ba! Nie widziałam się z nim, od czasu pamiętnej kolacji w domu pana Wellingera przed zawodami w Wiśle.
- Zależy, kim jesteś - odwrócił się powoli. Widocznie rozmawiałam z nim zbyt krótko, by zapamiętał mój głos.
- Carina Becker. Chciałabym porozmawiać o Andreasie - powiedziałam.
- Carina! O Andreasie? Jak widać chłopak radzi sobie wyśmienicie! Forma wysoka, technika nienaganna. Nie wiem, o czym by tu rozmawiać.
- O jego podejściu do przyszłego ojcostwa.
- To zmienia postać rzeczy. Czego dokładnie ma dotyczyć ta rozmowa?
- Mamy niewielkie problemy finansowe. Sam pan wie, jakieś badania, które niestety kosztują. W zeszłym miesiącu zepsuł się nam samochód, nieciekawa sytuacja. A oboje dobrze wiemy, że tego będzie tylko więcej. Andi myślał o dodatkowej pracy, na co ja nigdy się nie zgodzę i wiem, że pan ma takie samo zdanie. Dla niego najważniejsze są skoki i nie chcę, by zmienił nastawienie. Ja wiem, że on chce być dobrym ojcem dla naszego nienarodzonego dziecka i wsparciem dla mnie. Ale nie swoim kosztem. Więc chcę, by pan odwiódł go od tego pomysłu, kiedy tylko o tym wspomni.
- Jasne, mamy identyczne poglądy, Carino. Możesz na mnie liczyć, pamiętaj. Widzę w Andreasie wielki potencjał. Chłopak będzie kimś wielkim w świecie skoków, tak myślę. Jego ojciec nie dopuści, by było inaczej. Sam nie wiem, czy nie za bardzo naciska na syna.
- Myślę, że pan Stefan Wellinger bardzo się ostatnio zmienił. Wiadomość o ciąży spowodowała, że wpadł w szał. Gdyby pan tylko to widział! Teraz nie odzywa się do Andreasa.
- Odzywa, kochanie.
- Podczas treningów? Przychodzi, jak zwykle?
- Tak. Ale nie. Nie tak, jak zwykle. Katuje Andreasa wypowiedziami o tym, że rodzina powinna być na drugim planie, tuż za karierą. I wytyka mu najmniejszy błąd. Myślę, że objawy zaczęły się nasilać. Odstawił lekarstwa albo przestał chodzić na psychoterapię.
- Panie Schuster, o jakich lekarstwach pan mówi? Jakie objawy? Psychoterapia?! - przestraszyłam się nie na żarty. Słowa trenera dzwoniły mi w głowie. Katuje Andreasa wartościami, które tylko on przedstawia. Nie daje mu spokoju. Andreas nie skarżył się na nic! Nie chciał mnie denerwować, cholera! Mieliśmy zostać rodzicami, nie chciałam, by miał przede mną jakiekolwiek tajemnice - Co to wszystko znaczy?


- Ataki po przebytej kilkanaście lat temu depresji reaktywnej. To nie mija, wbrew lekarzom, panno Becker.




Dzień dobry, a właściwie dobry wieczór, gdyż rozdział dodaję późnym wieczorem! :)
Historia tego, dziesiątego fragmentu opowiadania jest zawiła. Przez tydzień szukałam inspiracji. A wystarczyło przeczytać dwa zdania. Te z nagłówka, a zarazem tytułu tego rozdziału. I wyszło coś takiego :)

W dziewiątce obiecałam, że emocji nie zabraknie i chyba słowa dotrzymałam, prawda? 
A teraz, nie przedłużając dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim, ale też poprzednimi rozdziałami. To bardzo motywujące, uwierzcie!

Dziękuję Martusi za to, że ze mną wytrzymuje, kiedy marudzę o opowiadaniu.
Dziękuję Olci za to, że pomogła wymyślić imię dla potomka Wellingera i Becker.
Dziękuję Wam za to, że jesteście i we mnie wierzycie, pomimo wszystko.

Pozdrawiam i całuję <3
Dominika x


P.S. Koniec zbliża się wielkimi krokami.

22 komentarze:

  1. Bede piersza takk! Cudo cudo cudo *.* piekny rozdzial. A zakonczenie jedne wielkie O.O. Czekam na kolejne a o zakonczeniu nawet nie mysl bejb :*
    Pozdrawiam ;) /@Resowiaczka29a

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo tak, wielkie BOOM!
    Koncowej sytuacji się nie spodziwalam...

    Nasz kochany Andi taki troskliwy <3

    Jak to juz koniec sie zbliza?! Nie, nie, nie na to sie absolutnie nie zgadzam! :D

    Czekam na 10, pozdrawiam goraco! /@winningismyaim

    OdpowiedzUsuń
  3. BOOM to mało powiedziane! :D
    Genialny, jak zwykle, i niezmiernie sie cieszę, że dodałaś dzisiaj :)
    jaram się tak bardzo *.* Uwielbiam Andiego w wersji mega troskliwy ;3
    Ale z tym końcem, to dowaliłaś :D
    Zyczę weny :) /@oleeeeeczka

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku *_* Naprawdę świetny rozdzial! Czekam na następny,jestem bardzo ciekawa! Pozdrawiam! @sleppydream

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, Misia. Więcej nie jestem w stanie napisać, sama rozumiesz mój Internet i wszystko inne pozostawiają wiele do życzenia. Andreas jest strasznie troskliwym i kochanym przyszłym tatą, a Carina? Strasznie odpowiedzialna i dbająca o dobro i szczęście swojego ukochanego.
    Z niecierpliwością czekam na następny.
    Patrycja :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! Nie ukrywam, jestem zaskoczona tym, co okazało się w związku z tatą Andreasa, ale jestem w 100% pewna, że ciekawie to rozwiniesz i następny rozdział będzie jeszcze lepszy.
    Poza tym - jak to koniec? :( Nie wyobrażam sobie końca ich historii, mogłabym czytać o Carinie i Andim latami, na pewno nie chciałabym teraz skończyć. Mimo wszystko mam nadzieję, że to był jednak nieco spóźniony żart prima aprilisowy i to dopiero początek :)
    Pozdrawiam i życzę duużo weny!
    @luvmywelli

    OdpowiedzUsuń
  7. Miało być boom? Było boom? Dobrze, że nie to baby boom, o którym myślałam :D
    No no, co tu się dzieje, tak juz wszystko dobrze, ładnie, pięknie, a tu takie coś. Ciekawa jestem rozmowy Andiego z Cariną na ten temat.
    Pozdrawiam, @echteliiebe ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Mówiłam, że kocham młodego Wellingera? Jeśli nie, to mówię to teraz.
    Ukochana pani Valerie... ktoś taki to skarb, naprawdę.
    Dobrze, że trener to powiedział Carinie, a przy tym i nam! Przynajmniej w jakimś stopniu stawia go to w lepszym świetle.
    Czekam na kolejny, by dowiedzieć się, co będzie dalej, chociaż z drugiej strony nie czekam, bo to tylko będzie oznaczać, że jesteśmy coraz bliżej końca.
    No ale dobra, chyba jednak ciekawość zwycięża - czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Podoba mi się, że Andreas jest taki troskliwy i opiekuńczy dla Cariny :) Chciałabym taką sąsiadkę jak pani Valerie, miła i opiekuńcza. Czekam na kolejny :D Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. jak zawsze świetnie! :) no i nie powiem, że końcówka mnie z lekka zaskoczyła.. czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam. @onlyydreams :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ,,P.S. koniec zbliża się wielkimi krokami" słucham?! Ja się nie zgadzam.
    Kurde, tak mi się coś wydawało, że starszy Wellinger ma coś nie ten halo. Przecież Carina i Andi dadzą sobie radę, muszą. Cieszę się, że Andreas wziął to na swoje barki i jest taki opiekuńczy, czasami aż nadto. :)
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  12. ,,Byliśmy zbyt młodzi, by pojąć definicję życia. Optymiści niezauważający przeszkód, które tylko czyhają za rogiem. Udawany spokój. Mętlik w głowach. Momenty zwątpienia. Jego uśmiech. Ulga? Bezpieczeństwo.'' to jakby o mnie :D
    Jak pewnie wiesz, wielbię Cię za piękny język i poprawność gramatyczną, niemniej jednak za samą treść :D
    Rozdział zaskakujący, zostawiasz mnie głodną kolejnego.
    W pierwszym momencie nie zauważyłam PS xd nie mam okularów, no cóż coś się kończy, aby coś innego mogło się zacząć; liczę, że zaczniesz nową opowieść i nie zapomnisz o swojej wiernej czytelniczce - mnie :)
    Pozdrawiam <3 / @unnamedsoldierr

    OdpowiedzUsuń
  13. Kurcze, ten rozdział jest rzeczywiście zawiły! Ostatniego fragmentu bym się nie spodziewała! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Weny życzę i pozdrawiam! ♥ - @xkaarolciax

    OdpowiedzUsuń
  14. Do jakiego końca ja się pytam? A jeśli wyrażę swój sprzeciw? :D Weźmiesz go pod uwagę, no nie? :D Hahaha, dobra wiem, że nie :D
    Jaki ten Andiś się opiekuńczy zrobił! Aż miło o nim czytać. Normalnie mam go ochotę wytarmosić za policzki :D Ale tak na serio to wydaje mi się, że teraz już faktycznie dojrzał do ojcostwa. Martwi się o Carinę, o dziecko, chce dla nich jak najlepiej. To widać- przejawia się to w najprostszych gestach i słowach. Sam fakt, że podjął decyzję odnośnie podjęcia jakiejś dodatkowej pracy. Nie jest głupi i zdaje sobie sprawę z tego, że mają problemy finansowe, ale jakoś muszą się z tego wykaraskać. Carina doszczętnie wybiła mu ten pomysł z głowy odnośnie pracy, bo wie jak szalenie ważne są dla niego skoki. Muszą się wspierać, obydwoje. Dobrze, że zdecydowała się pójść i porozmawiać z Wernerem :) I dobrze, że powiedział jej prawdę o ojcu Andiego. Jakieś ziarenko, jakaś nić zrozumienia...
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Szczerze? Nie wiem co napisać. Rozdział jest wręcz IDEALNY! Miłość Andreasa i Cariny to coś pięknego. Bardzo im kibicuję i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :) Najgorszy jest ojciec, ale teraz przynajmniej wiemy z jakiego powodu. Bardzo bardzo bardzo mocno pozdrawiam i całuję!!
    Ps. ŻADNEGO KOŃCA NIE WIDZĘ!
    Cydebur :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Na początek chciałam Cię jeszcze raz przeprosić, za to, że wybyłam w sobotę po południu i pojawiłam się w poniedziałek, beznadziejna sytuacja ://

    Miło się czytało o tym, jaki Andreas stał się opiekuńczy. Biorąc pod uwagę, jak zareagował na wieść o juniorze,a tu o - taka przemiana!
    Pani Valerie będzie im naprawdę pomagała to widać, ale taka osoba to naprawdę skarb, w takiej trudnej sytuacji. Dzidziuś w drodze, a kasy ni ma. Ale na szczęście Andi skoczył na tyle dobrze, by dostali trochę kasy xd
    Chciała porozmawiać z trenerem, a mnie irytował Severin. Uwielbiam go, co tu ukrywać, ale był strasznie.... hm, męski, bo cały czas się na nią gapił. Może był po prostu w szoku, że ją widział i raczej tak było.
    Miło mi się też czytało jak dopingowała skoczka, nie wiedział, że jest tam i się na niego patrzy, ale czuł ją przynajmniej mam takie zdanie, nawet jeśli dziwnie to zabrzmi xd
    I w końcówce podłożyłaś taką bombę jaką zapowiadałaś, tak samo jak Rafał Majka haha, szukałam porównania, więc wybacz. Naprawdę nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, wiedziałam, że coś z nim nie tak, ale nie miałam pojęcia, że aż tak. Do tego niby Welli nie chciał jej stresować i nie mówił całej prawdy, ale to naprawdę dziwne. Powinni być ze sobą szczerzy, no!

    Nie pozwolę Ci zakończyć tego opowiadania, naprawdę nigdy, możesz o tym zapomnieć! To jest za krótko, ja się do tego tak przywiązałam...
    jak zwykle, piszesz przepięknie i tylko zazdrościć.
    Także czuję się fejmem, to było wybieranie imienia w bólach, bo w Niemczech jest tak dużo ładnych imion, ehhh.

    Czekam do następnego i pozdrawiam - ja i mój szafowy ^^

    OdpowiedzUsuń
  17. Kolejny dobry rozdział, odsłaniający różne karty :)
    No tak, zawsze muszą być jakieś problemy, rozterki. Jak nie strach przed wyznaniem prawdy to problemy z finansami :)
    Odpowiedzialność za rodzinę się w Andim obudziła, aż jestem pełna podziwu, wiadomo jak to teraz jest z młodymi.
    Na koniec jeszcze za wcześnie jest :P
    Pozdrawiam @haybitchwhatsup

    OdpowiedzUsuń
  18. furrgytfggtff jejku cudowny rozdział no. Problemy zawsze są i będą ale to mi się podoba . Czekam na kolejny i pozdrawiam @ohmyneymar :)

    OdpowiedzUsuń
  19. NIESPODZIANKA!

    Cóż, zaczerpnęłam informacji u mojej jakże kochanej siostrzyczki i obie stwierdzamy, że uwielbiamy panią Valerie! Później ona powiedziała: "Kuwa, wszystkich bardzo lubię!" (ja nauczyłam ją mówić to słowo, ups? :O).

    Przechodząc do rzeczy.

    Wierzę, z całego serduszka wierzę (tudzież wierzymy), iż Andreasowi i Carinie uda się stworzyć szczęśliwą rodzinę. Bez stresu, bez strachu, bez wyrzeczeń, w miarę możliwości.

    Najbardziej intryguje mnie, oczywiście, koniec rozdziału, a jakże. Mam nadzieję, że to wyjaśni się już niebawem.

    Ach, i co to za PS na dole dodanej notki? NIE ROZUMIEM, NIE CHCĘ ROZUMIEĆ, OKAY?

    Kochająca Cię -
    Tusia (z siostrą!) xx

    PS I nie masz za co dziękować. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jezu...Adni? Depresja? Przecież do do ciebie nie pasuje....BOOM TO MAŁO POWIEDZIANE!!!
    JA WCALE NIE ZAUWAŻYŁAM TEGO PS. MOJA DROGA PANNO ;__;
    Zapraszam do siebie:
    1) http://teach-me-how-to-fly.blogspot.com/ - 1 rozdział
    2) http://die-mannschaft-und-maja.blogspot.com/ - 2 rozdział
    Pozdrawiam i życzę weny
    Miśka

    OdpowiedzUsuń
  21. Ahhh, jakie to świetne D: Przemknęłam przez cały blog dzisiejszego wieczora/nocy i czekam na więcej~

    OdpowiedzUsuń